Podmiotem lirycznym XIV sonetu z cyklu Sonetów krymskich jest tytułowy Pielgrzym. W klasycznie zbudowanym sonecie, w układzie rymów nieco innym niż w poprzednich utworach z tego cyklu (w strofach czterowersowych pozostał układ abba, w trzywersowych zmienił się na sekwencję: cdd cdc), podmiot liryczny buduje nastrój znanej już czytelnikowi nostalgii za Litwą. Rozpoczyna od opisu miejsca, w którym znajduje się obecnie:
U stóp moich kraina dostatków i krasy,
Nad głową niebo jasne, obok piękne lice;
Pozytywne określenia są gwarancją tego, że natura w miejscu podróży Pielgrzyma jest przyjazna, powinna rodzić dobre odczucia. Mało tego, Pielgrzym ma wrażanie, że całe to piękno leży „u jego stóp”, może się czuć tam tak dobrze, jakby nad wszystkim panował i wszystko mu sprzyjało. Konotuje to również poczucie wolności i spełnienia. Podmiot jest otoczony nie tylko pięknem przyrody, ale ma towarzystwo „pięknolicej” kobiety. Nie zaspokaja go to jednak. Patrzenie na pejzaż z perspektywy panowania nad nim sprzyja dystansowi, wewnętrznej odległości, wręcz izolacji od tego, co ma na wyciągnięcie ręki, podane „do stóp”:
Dlaczegoż stąd ucieka serce w okolice
Dalekie i — niestety! jeszcze dalsze czasy?
Problemem okazuje się romantyczna, wrażliwa dusza, która nigdy nie zaznaje spokoju, zawsze oddala się tam, gdzie romantyk nie może być w danej chwili. Takie wewnętrzne rozdwojenie jest charakterystyczne w romantycznej poezji Słowackiego i innych utworach Mickiewicza. Motyw bycia fizycznie w jednym miejscu, bez duszy, która jest gdzieś daleko, był bardzo popularny wśród romantyków. Pielgrzym na Krymie tęskni oczywiście za Litwą, utraconą, ukochaną Ojczyzną. Porównuje egzotyczne piękno miejsca z równie zasobną w bogactwa natury Litwą:
Litwo! piały mi wdzięczniéj twe szumiące lasy,
Niż słowiki Bajdaru, Salhiry dziewice;
I weselszy deptałem twoje trzęsawice,
Niż rubinowe morwy, złote ananasy.
Orientalizmy takie jak „Bajdar” (nazwa doliny) „Salhir” (rzeka wypływająca z głębin Czatyrdahu), oraz epitety „rubinowe morwy” i „złote ananasy” oddają ogólny koloryt miejsca pielgrzymowania – bogactwo, barwność, interesującą egzotykę. Wszystko to jest jednak mniej warte niż ojczyste bagna („trzęsawice”). Podmiot skupia się na wspomnieniach. W tamtym miejscu i w tamtych „dalszych czasach” był o wiele szczęśliwszy.
Czuje się obco i nie potrafi się odnaleźć w nowych, wspaniałych przecież realiach. Sam zadaje sobie retoryczne pytania, które świadczą o tym, że nie może pogodzić się ze swoim cierpieniem. Zastanawia się, dlaczego jego pamięć wciąż sięga tam, gdzie on już nie powróci, do rzeczy utraconych bezpowrotnie. Nawet miłość zapisana jest w czasie przeszłym, nie ma nadziei na walkę o nią, jej rozkwit i ponowne przeżycie:
Tak daleki, tak różna wabi mię ponęta;
Dlaczegoż roztargniony wzdycham bez ustanku
Do téj, którą kochałem w dni moich poranku?
Ona w lubéj dziedzinie, która mi odjęta,
Gdzie jéj wszystko o wiernym powiada kochanku,
Depcąc świeże me ślady czyż o mnie pamięta?
Znamienne jest, że podmiot liryczny zastanawia się nie nad losem swojej dawnej ukochanej, ale istotniejsza jest dla niego refleksja nad jej pamięcią o nim. Pielgrzym żyje nadzieją, że tam, gdzie jej dane było pozostać, zostało po nim mnóstwo śladów. Wszystko powinno jej przypominać o utraconym kochanku. Jest to nadzieja Pielgrzyma, że jakaś cząstka pozostała tam, gdzie ciągle ucieka jego serce i pamięć. Ważne jest pozostanie w ojczystym miejscu w jakiejkolwiek formie.