Tytuł wiersza przywołuje dolinę Jozafata – przestrzeń pomiędzy Ziemią a niebem i piekłem, w której zgodnie z nauką chrześcijańską ludzie po końcu świata będą oczekiwać na Sąd Ostateczny.
Rozgrywające się w niej wydarzenia mają miejsce tuż po apokalipsie – jej znakami są deszcz gwiazd, świst eksplozji i świst ciszy. Metafory te przywodzą na myśl doświadczenia wojny i totalitaryzmu człowieka XX wieku, a także przerażającą perspektywę konfliktów nuklearnych. Poza przedstawioną tu doliną Jozafata nie ma już niczego: z doczesnego świata pozostała jedynie łąka popiołów.
W wierszu tym uchwycony jest moment schodzenia się tłumów, które tworzą wszyscy ludzie, i dzielenia ich przez aniołów na zbawionych i potępionych.
Utwór przyjmuje formę sprawozdania z sądu nad światem i ludźmi. Podmiot liryczny jest świadkiem tych wydarzeń. Relacjonuje je tak, jak spostrzega rzeczywistość. Jego sprawozdawczość ujawnia się w stosowanych przez niego konstrukcjach językowych (np. jest to jak nam wyjaśniają, jak się okazuje, ci którzy jak się zdaje, tak to oni wyglądają). Niewątpliwie solidaryzuje się on z ludźmi i afirmuje postawę buntu, choć pozbawia swą wypowiedź patosu – zamiast tego wykorzystuje ironię i dystans.
Przedstawionych ludzi – beczące stado dwunogów – poeta poddaje zabiegowi animalizacji (animalizacja to zabieg polegający na nadaniu istotom ludzkim cech zwierzęcych). Człowiek zostaje zatem wyposażony w przymioty właściwe zwierzętom, jednocześnie – czego dowodzi obecny w tej metaforze biblijny motyw owcy – pozostając dzieckiem Bożym.
Osoby te znajdują się w ekstremalnej sytuacji, dlatego nie kryją się ze swoim cierpieniem oraz przywiązaniem do bliskich i do doczesnego świata. Zgodnie z relacją bohatera wiersza jest ich niewielu, jednak informacja ta podkreśla przede wszystkim małość ziemskiej zbiorowości wobec ogromu otchłani wszechświata.
Matki na odbieranie im dzieci reagują krzykiem, który wyraża ich rozpacz i bezradność:
(…) dobywa się krzyk (…)
krzyk matek od których odłączają dzieci
gdyż jak się okazuje
będziemy zbawieni pojedynczo
Zakochani nie chcą się rozstawać – nadal wzajemnie się potrzebują:
ona prosi
– schowaj mnie w oku
w dłoni w ramionach
zawsze byliśmy razem
nie możesz mnie teraz opuścić
kiedy umarłam i potrzebuję czułości
Następny obraz ukazuje staruszkę, której żal nieżywego już kanarka, stworzenia pomagającego jej w przezwyciężeniu samotności:
staruszka niesie
zwłoki kanarka
(wszystkie zwierzęta umarły trochę wcześniej)
był taki miły – mówi z płaczem –
wszystko rozumiał
kiedy powiedziałam –
głos jej ginie wśród ogólnego wrzasku
Nawet drwal kurczowo trzyma siekierę, narzędzie swojej pracy, gdyż chce wierzyć, że nadal będzie mógł wykorzystywać ją w swoich zajęciach:
nawet drwal
którego trudno posądzić o takie rzeczy
stare zgarbione chłopisko
przyciska siekierę do piersi
– całe życie była moja
teraz też będzie moja
żywiła mnie tam
wyżywi tu
nikt nie ma prawa (…)
nie oddam
Przedstawione cztery obrazy tworzą wybiórczo potraktowane klisze, składające się na wizję Sądu Ostatecznego. Sposób wkomponowania ich w utwór przypomina technikę filmową wykorzystywaną w kinematografii: najpierw została ukazana dolina Jozafata, widać ją z góry, natomiast później przybliżone są poszczególne sytuacje.
Pozostali ludzie ulegają tylko pozornie:
ci którzy jak się zdaje
idą spuściwszy głowy na znak pojednania
bez bólu poddali się rozkazom
W rzeczywistości, podobnie do ukazanych wcześniej osób, także za wszelką cenę starają się zatrzymać to, co dla nich cenne: strzępy listów, wstążki, włosy ucięte, fotografie.
Aniołowie dzielący ludzi na zbawionych i potępionych są bezwzględni, choć pozornie wydają się życzliwi. Uśmiech anioła, który tłumaczy nieporozumienie, jest szyderstwem, drwiną, wyrazem lekceważenia, a nie wyrozumiałości czy dobroci. Bóg nie ujawnia się tutaj bezpośrednio, lecz właśnie za pośrednictwem aniołów. Boskie rządy przypominają despotyczną władzę – domagającą się bezwarunkowego posłuszeństwa, stosującą przymus i nieuznającą jednostkowych racji.
Przedstawiona sytuacja liryczna nieodparcie nasuwa skojarzenia z zagładą milionów ludzi w niemieckich obozach koncentracyjnych: praca aniołów właściwie nie różni się od zadań wykonywanych przez esesmanów podczas odbioru „transportu” i selekcji ludzi na przeznaczonych na śmierć w komorze gazowej i zdatnych do pracy. Wymownie świadczy o tym scena oddzielania dzieci od matek oraz odbierania zgromadzonym osobistych przedmiotów.
Na biblijną wizję końca świata Herbert nakłada współczesne mu i najtragiczniejsze w historii doświadczenia ludzkości. Obnażając niezgodne z zasadami humanizmu okrucieństwo Sądu Ostatecznego, zdaje się kompromitować religię chrześcijańską. Taka konstrukcja świata przedstawionego każe sądzić, że osoba, która doświadczyła wojny, totalitaryzmu i uległa silnej presji wydarzeń politycznych, wypełnia swoją wizję przyszłości tym, co ją najbardziej poraziło. Tym sposobem wiersz U wrót doliny staje się zapisem rozterek współczesnego człowieka.
(z tomu Hermes, pies i gwiazda, 1957 r.)