Aby cywilizacja mogła iść do przodu, potrzebny jest postęp. Rozwój to konieczny element historii, a przemiany technologiczne, społeczne czy też ideowe najczęściej pozytywnie wpływają na życie ludzi. Aby dokonać zmian, potrzebni są ludzie czynu oraz marzyciele. Nauka i filozofia od wieków idzie ze sobą w parze, nie da się rozważać ich w oderwaniu od siebie. Obie grupy nie godzą się na realia, w których przyszło im żyć i dążą do poprawy sytuacji. Uważam jednak, że plany i pomysły nie wystarczą do wprowadzenia prawdziwych zmian, dlatego ludzie czynu mają zdecydowanie większy wpływ na rozwój cywilizacyjny niż marzyciele.
By świat szedł do przodu, potrzeba postępu technicznego. Innowacje i technologie zmieniają życie wszystkich, nie tylko elit. Myślę, że nie wielką przesadą byłoby założenie, że idee często muszą gonić to, co tworzy nauka. Systemy polityczne i ustroje muszą dostosować się do realiów postępu. To w jasny sposób świadczy o tym, że gdy pójdzie do przodu technika, cywilizacja się rozwija. Z kolei jedyne, co może doprowadzić do rozwoju nauki to działanie. Eksperymenty pozwalają odkryć nowe pierwiastki i metale. Tym właśnie zajmuje się profesor Geist, paryski chemik z „Lalki” Bolesława Prusa. Jego odkrycie wzięte na poważnie mogło zrewolucjonizować pracę nad technologią lotu. Zamiast uznania i chęci poznania odkrytych przez niego pierwiastków, naukowcy woleli uznać to za sztuczki. Do tego zwraca się do Stanisława Wokulskiego nie bez powodu, ponieważ chcę powierzyć badania „prawdziwym ludziom”. Profesor ma tu prawdopodobnie na myśli właśnie ludzi czynu, którzy poważnie podejdą do eksperymentów. Wie, że może doprowadzić do zmian, ale chce zrobić to odpowiedzialnie, by nie zostało to wykorzystane do tworzenia broni. Innym genialnym konstruktorem z mniej współczesnej kultury jest Dedal. Parandowski w swoim opracowaniu „Mitów” wskazuje jego osiągnięcia — labirynt dla Minotaura i skrzydła, na których miał wraz z synem wrócić do ukochanych Aten. Plan się nie powiódł, ale nie można odmówić mu talentu i umiejętności technicznych.
W kontrze do przedstawionego argumentu można by stwierdzić, że to postacie takie jak renesansowy Leonardo da Vinci wymyślali i wieszczyli powstawanie innowacji, a ich późniejsze wytwory było ich zasługą. Należy jednak pamiętać, że gdyby nie naukowcy korzystający nawet z założeń wizjonerów, nie doszłoby do rozwoju. Jedyne, co może stworzyć technologię to ludzie czynu, którzy ją wynajdą. W pozytywistycznej powieści Prusa, wspomnianej już „Lalce” przedstawił on kilku naukowców. Pojawia się wspomniany już profesor Geist, Wokulski i Julian Ochocki. Główny bohater książki nie osiąga żadnych konkretnych sukcesów naukowych. Zajął się studiami ścisłymi z uwagi na marzenie o perpetuum mobile, maszyny, która raz wprawiona w ruch nigdy się nie zatrzymuje. Nie udaje mu się nic takiego stworzyć, a jego romantyczna natura odwodzi go w końcu od badań. Kuzyn panny Łęckiej, Ochocki to genialny wynalazca i naukowiec. Próbuje znaleźć sposób na wprawienie w ruch maszyn latających, co nie udaje mu się, ale ma na koncie kilka osiągnięć. Jest autorem lampy elektrycznej i kilku pomniejszych urządzeń. Można więc uznać, że to on przyczynia się do rozwoju, gdy przyjaciel Rzeckiego poświęca czas na idee.
By możliwy był postęp, potrzeba wielu naukowców, który chcą pracować i rozwijać naukę i technologię. Podobnie filozofowie czy marzyciele, nie mogą stanowić większości społeczeństwa. Niezbędni do działania gospodarki, ale także jakiejkolwiek społeczności są ludzie pracujący na roli czy w fabrykach. Bez ich zaangażowania inteligencja nie miałaby potrzebnych zasobów, takich jak pieniądze, elektryczność lub żywność. Elity zdawały sobie z tego sprawę od stuleci, dlatego jedno z głównych założeń pozytywizmu to właśnie praca u podstaw. Realizację tych postulatów widać w zachowaniu Wokulskiego, który pomaga prostytutce, pracownikowi stacji i innym biednym z Powiśla. Czuje się odpowiedzialny za nich, dlatego próbuje im pomóc. Znaczenie pracy robotników widział już kilkanaście lat wcześniej Cyprian Kamil Norwid. W traktacie „Promethidion” podkreśla znaczenie realizowanej przez nich pracy jako przejaw sztuki. Na równi stawia artystów i rzemieślników, którzy także tworzą dzieła. Bez pracy jego zdaniem niemożliwe jest zmartwychwstanie. Romantyczny poeta filozoficznie zbliżał się do założeń następnej epoki.
Awans społeczny, który dokonywał się w XIX i XX wieku wśród chłopów najczęściej był możliwością na przeprowadzkę do miasta. Ubogiemu lepiej było wykształcić się do poziomu podstawowego i iść pracować fizycznie, ponieważ inaczej mogło zabraknąć mu środków do życia. Los takiego pragnącego nauki dziecka przedstawił, głównie na podstawie swoich doświadczeń Jan Kasprowicz. Artysta sam był ze wsi, a jego sonety „Z chałupy” były próbą uwrażliwienia ludzi na los wsi. Pokazał również realia takiego życia, co wcale w jego czasach nie można uznać za regułę. W Młodej Polsce została spopularyzowana ludomania, mieszczanie zauroczeni wsią chcieli brać śluby z chłopami. Chłopiec, który chce się uczyć, codziennie chodzi do oddalonej od jego domu szkoły. Nosi ze sobą książki w dłoniach, ponieważ rodzina nie może zapewnić mu plecaka. Pewnego dnia nie wraca, zamarza w czasie jednej z takich wypraw.
Ludzie czynu są niezbędni do postępu. Marzyciele mogą ich inspirować, ale na koniec dnia to oni tworzą nowe technologie, poszerzają wiedzę i dziedziny nauki. Choć Mickiewicz wieszczył istnienie telewizorów, nie jemu przypisuje się ich wytworzenie. Autorzy różnych epok również skłaniali się do doceniania naukowców i podkreślania ich znaczenia.