Sto pociech – interpretacja

Utwór „Sto pociech” pochodzi z tomu o tym samym tytule. W zbiorze wierszy Szymborska pochyla się nad dziwnością człowieka, rozmyśla nad jego życiem na Ziemi i związkiem ze wszechświatem. Poetka snuje rozważania na temat pozycji gatunku ludzkiego zarówno w historii rozwoju cywilizacji (poczynając od paleolitu) jak i w historii naturalnej (zaczynając od najprostszej komórki). Wątek ten stanowi rozwinięcie i dalszą eksploatację motywu znanego z tomu, Wołanie do Yeti, opublikowanego dziesięć lat wcześniej.

Utwór rozpoczyna się zawołaniem, które od razu sugeruje, że postawione przez bohatera lirycznego zamierzenie, nie było możliwe do osiągnięcia:

Zachciało mu się szczęścia, 
zachciało mu się prawdy, 
zachciało mu się wieczności, 
patrzcie go!

Zaczerpnięte z języka potocznego „patrzcie go!”, nie pozostawia wątpliwości, że cel jest nieosiągalny. O kogo jednak chodzi – kto okazuje się aż tak zuchwały?

Ledwie rozróżnił sen od jawy, 
ledwie domyślił się, że on to on, 
ledwie wystrugał ręką z płetwy rodem 
krzesiwo i rakietę, 
łatwy do utopienia w łyżce oceanu, 
za mało nawet śmieszny, żeby pustkę śmieszyć, 
oczami tylko widzi, 
uszami tylko słyszy, 
rekordem jego mowy jest tryb warunkowy, 
rozumem gani rozum, 
słowem: prawie nikt, 
ale wolność mu w głowie, wszechwiedza i byt 
poza niemądrym mięsem, 
patrzcie go!

Chodzi o człowieka. Utwór ma charakter wartościujący. Szymborska bierze na warsztat proces ewolucji – zarówno umysłowej jak i naturalnej. Przypomni więc poetka budzenie się świadomości u człowieka, tworzenie pierwszych prostych narzędzi, eksplorację kosmosu. Człowiek zostaje opisany na kilku płaszczyznach: anatomicznej (oczy, uszy), cywilizacyjnej (struganie narzędzi), naukowej (budowanie rakiet) oraz kulturowej (kategorie rozumu i języka). Jednakże wszystkie ludzkie osiągnięcia są wartościowane negatywnie. Świadczą o tym słowa: ledwie, tylko, mało. Umniejszanie istoty człowieka dokonuje się w dużo szerszym kontekście w dalszych wersach:

Bo przecież chyba jest, 
naprawdę się wydarzył 
pod jedną z gwiazd prowincjonalnych.

Za sprawą powyższego fragmentu poziom treści utworu zostaje wzbogacony o zagadnienie kosmologiczne. Człowiek zostaje zepchnięty na margines. Wszakże urodził się pod gwiazdą prowincjonalną – pod Słońcem. Słońce – centrum świata, miejsce nadrzędne w całym układzie „wszechświata”, okazuje się mało znaczącą gwiazdką, zagubioną gdzieś w ogromie wszechrzeczy.

Dalej poetka rozmyśla nad życiem w społeczeństwie:

Jak na trudne dzieciństwo w koniecznościach stada – 
nieźle już poszczególny. 
Patrzcie go!

Okazuje się, że społeczeństwo – wytwór ludzki, odróżniający nas teoretycznie od innych gatunków – wcale nie jest dobrym wynalazkiem. Rozwój cywilizacyjny człowieka prowadzi do zniewolenia, do sprowadzenia jego istoty do pewnych schematów i stereotypów, do ciągłego niszczenia indywidualności. Po raz kolejny wartość ludzkości zostaje umniejszona, co potęguje kolejne użycie sformułowania „Patrzcie go!”.

Sto pociech to pełen ironii rozrachunek z próbami zdefiniowania takich pojęć jak człowiek i człowieczeństwo. Według Słownika języka polskiego, człowiek wyróżnia się przede wszystkim „najwyższym rozwojem psychiki i życia społecznego” oraz posiadaniem kultury i zdolnością jej tworzenia. Człowieczeństwo według tejże nomenklatury wiąże się z osobową naturą, z traktowaniem innych jak „cel działania, nie zaś wyłącznie jako środka”. Co czyni z tymi definicjami osoba mówiąca w wierszu? Zachowuje ironiczny dystans, co rusz podkreślając ich nieprecyzyjność i niejednoznaczność.

Czemu tak bardzo różnią się od siebie poetycka oraz naukowa wizja istoty człowieczeństwa? Szymborska wielokrotnie zastanawia się w swoich utworach nad istotą rzeczy, zachwyca się złożonością i wielością bytów. Czuje jednak, że człowiek jest tylko człowiekiem i nie ma podstaw do roszczenia sobie prawa do posiadania i do głoszenia jedynej prawdy. Człowiek w swych sądach jest omylny, jego postrzeganie świata zawsze będzie naznaczone subiektywnością. Jak więc definicje tworzone przez człowieka o człowieku mogą być prawdziwe? Jest to niemożliwe, jak twierdzi noblistka. Wszak w takim wypadku przedmiot rozważań staje się także podmiotem rozważającym. Podmiot i przedmiot wypowiedzi są tożsame.

Wiersz kończy się niejednoznacznie:

Tylko tak dalej, dalej choć przez chwilę, 
bodaj przez mgnienie galaktyki małej! 
Niechby się wreszcie z grubsza okazało, 
czym będzie, skoro jest. 

A jest – zawzięty. 
Zawzięty, trzeba przyznać, bardzo.

Stwierdzenie „Tylko tak dalej” jest wieloznaczne – może zachęcać do dalszej pracy, może też być wyrazem pogardy lub nawet przestrogi. Zresztą sam tytuł jest niejasny. Sto pociech może odnosić się do wielkiego szczęścia. Jednak frazeologizm mieć z kogoś sto pociech znaczy mieć przez kogoś same kłopoty. Co do zawziętości, może ona być rozumiana jako cecha pozytywna i negatywna. Zawziętość to zdecydowanie oraz nieustępliwość, dążenie do celu. Zawzięty oznacza także głupio uparty. Zawziętość prowadzi więc z jednej strony do wiedzy i rozwoju, z drugiej staje się przyczyną błędów. Jest ona jednak cechą przypisaną każdemu człowiekowi, jest nierozerwalna z naszym gatunkiem. Zawzięty jest członek pierwotnego plemienia („z kółkiem w nosie”), zwykły obywatel („w swetrze”), duchowny (w todze”).

Słowo „pociecha” nabiera jeszcze jednego znaczenia w zestawieniu z zakończeniem wiersza:

Niebożę. 
Istny człowiek.

Pociecha to potocznie malec, dziecko. Niebożę oznacza osobę słabą, biedną. Zestawienie tych dwóch znaczeń z człowiekiem tłumaczy czym, według osoby mówiącej w wierszu, jesteśmy. Małymi, marnymi istotami, przekonanymi o swojej potędze i wyjątkowości. Owa potęga ma wynikać z rozumu. Rozum jednak sam prowadzi nas na manowce, usypiając naszą czujność i dając złudzenie wielkiej siły. Bogdan Zeler, polonista, następująco podsumowuje Sto pociech:

Oto cała prawda o naszym gatunku, o usiłowaniach określenia, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, próba dostrzeżenia zarozumiałości człowieka i ograniczoności jego poznania. Większość tych usiłowań i ludzkich osiągnięć rysowana jest z ironicznym dystansem. Człowiek zaś jawi się jako dziecko wchodzące dopiero w świat, nieco zarozumiałe, wciąż popełniające błędy, lecz równocześnie niebożątko budzące sympatię i zasługujące na miłość. [Cyt. za: B. Zeler, O poezji Wisławy Szymborskiej, wyd. Książnica, Katowice 1996, s. 42.]

Sto pociech to wiersz, w którym poetka zawarła swój światopogląd dotyczący istoty człowieka i jego miejsca we wszechświecie. Poetce zawsze towarzyszyło poczucie niejednoznaczności pozycji zajmowanej przez człowieka oraz przekonanie o ograniczoności jego sądów i ocen. To też starała się wyrazić w Stu pociechach. Co charakterystyczne, formułę wiersza oparła na swoistej grze językowej, której sedno stanowi wieloznaczność słów oraz wielość znaczeń. Jak zauważa Bogdan Zeler: Poezja Wisławy Szymborskiej to poezja prawdy o człowieku i człowieczeństwie, często wypowiadanej w ironicznej formie. [cyt. za: B. Zeler, O poezji Wisławy Szymborskiej, wyd. Książnica, Katowice 1996, s. 47.]

Trzeba jednak pamiętać, że ironia u Szymborskiej nie jest podszyta szyderstwem, jest raczej pewną postawą wobec świata, wynikającą z poczucia niejednoznaczności pozycji zajmowanej przez człowieka we wszechświecie. Ironia Szymborskiej związana jest także z przekonaniem o ograniczoności sądów i ocen człowieka. Poetka uważała, że istnieje nieskończone bogactwo bytów. Jednocześnie twierdziła, że każdy z tych bytów jest niezwykły i bezcenny – przeciwstawiając je metafizycznej Nicości.

Wiersz nie ma rymów. W wersach jest niejednakowa liczba sylab. Taka forma – z pogranicza poetyckiego eseju – jest charakterystyczna dla polskiej noblistki. W utworze jest niewiele środków stylistycznych. Wśród nich dominuje anafora.

Dodaj komentarz