W utworze tym mowa o intymnym obcowaniu ze sobą dwojga ludzi i ich uczuciach. Wyraźnie wyodrębnione jest tu „ja” i „ty” liryczne, co stanowi charakterystyczny zabieg dla liryki miłosnej. Brak tutaj dowodów formalnych na to, kto zabiera głos – kobieta czy mężczyzna.
Mimo to z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że podmiotem mówiącym jest „ja”, ponieważ właśnie obraz kobiety koresponduje ze sceną wspierania się na ramionach ukochanego podczas kameralnego spotkania w scenerii nocy.
Owa bohaterka wyraża swoją miłość przy pomocy języka nieba i gwiazd:
Z twoich ramion widzę niebo drżące rozkoszą…
Spadła gwiazda. I druga, i trzecia. Prawdziwa to epidemia!
Obserwowany obraz kosmosu materializuje jej uczucia. Miłość wypełnia ją do tego stopnia, że niebo drży rozkoszą. To oczywiście personifikacja, przesuwająca akcenty uczuciowe z ludzkiej duszy na gwieździsty firmament. W rzeczywistości to bohaterka wiersza, a nie niebo drży z rozkoszy.
Spadające gwiazdy symbolizują spełnianie się marzeń. Dzięki nim można doświadczyć wielkiego i trudnego do oddania w słowach szczęścia, którego znakiem jest epidemia opadających ciał niebieskich.
Za sprawą miłości Ziemia staje się niebem:
Widać dzisiaj niebem jest ziemia,
dlatego się gwiazdy przenoszą…
Szczęściu kochających się ludzi towarzyszy cały kosmos. Ich uczucie jest tak wielkie, że cały wszechświat wydaje mu się podporządkowywać.
Wiersz ten jest niezwykle skondensowaną miniaturą poetycką, która w krótkiej formie jednej strofy oddaje skomplikowane ludzkie uczucia.
(z tomu Pocałunki, 1926)