Lubię kiedy kobieta… Kazimierza Przerwy-Tetmajera to jeden z najbardziej znanych erotyków w literaturze polskiej. Został opublikowany w II serii Poezji w 1894 roku. Prezentuje nowy, rewolucyjny, bo bardzo odważny, bezpośredni i erotyczny sposób lirycznego i sensualnego opisu kobiety, co dotąd nie było spotykane w polskiej poezji. Tetmajer przełamywał to tabu nie tylko w tym wierszu, ale w całej twórczości literackiej, , na literaturoznawcy szczególną uwagę zwracają uwagę na erotyki:
„W erotykach Tetmajera, niezwykle śmiałych (i jak na owe czasy zgoła bezpruderyjnych), bohater liryczny szuka w miłości upojenia, które pozwoli zapomnieć o bólu. Przykładem może być utwór Ja kiedy usta:
Ja kiedy usta ku twym ustom chylę,
nie samych zmysłów szukam upojenia,
ja chcę, by myśl ma omdlała na chwilę,
chcę czuć najwyższą rozkosz-
– zapomnienia…
Intensywne doznania zmysłowe pozwalają uciec od absurdu egzystencji. Zaspokajają na chwilę głód wrażeń, działając jak narkotyki czy alkohol. Hedonistyczny (tj. nastawiony na doznanie przyjemności) erotyzm w wierszach Tetmajera jest jednak także zaprawiony cierpieniem. Od doznania miłosnej rozkoszy blisko do destrukcji i śmierci. >>Szał<< zmysłów jest przeżyciem, które odrywa od powszedniości i bólu, z drugiej zaś strony rodzi pustkę i wyczerpanie. Miłość nie jest lekiem na rozpacz, odsłania bowiem tragizm ludzkiej kondycji – wieczną walkę miedzy duszą a ciałem.” [Ewa Paczoska, Przeszłość to dziś, Stentor, Warszawa 2007, s. 154.]
Utwór Lubię kiedy kobieta… koncentruje się głównie na poetyckim opisie doznań zmysłowych. W pierwszej z czterech czterowersowych strof, pierwszoosobowy podmiot liryczny opisuje zachowanie ciała kobiety, która zaznaje spełnienia w akcie miłosnym. Epitet „lubieżne” podkreśla namiętność i intensywność doznań. Opisana jest szczegółowo zmieniająca się fizjonomia kochanki: „omdlewa”, „oczy zachodzą mgłą”, „blednie” „wargi się rozchylą”:
Lubię, kiedy kobieta omdlewa w objęciu,
kiedy w lubieżnym zwisa przez ramię przegięciu,
gdy jej oczy zachodzą mgłą, twarz cała blednie
i wargi się wilgotne rozchylą bezwiednie.
W drugiej strofie podmiot liryczny kontynuuje wyliczenie swoich upodobań. Konstrukcja składniowa i stylistyczna tej zwrotki jest taka sama jak poprzedniej – zaczyna się od czasownika „lubię”, dwa kolejne wersy zaczynają się od anafory „gdy”, są paralelne, a ostatni wers, zaczynający się od spójnika „i” zamyka wyliczenie. Treść – zachowanie się cielesne kobiety, jest również analogiczna do treści zawartych w poprzedniej strofie – w trzech pierwszych wersach zauważana jest aktywność kobiety, którą podkreślają czasowniki, w czwartym zaś wersie bohaterka liryczna poddaje się biernie spływającej na nią rozkoszy:
Lubię, kiedy ją rozkosz i żądza oniemi,
gdy wpija się w ramiona palcami drżącemi,
gdy krótkim, urywanym oddycha oddechem
i oddaje się cała z mdlejącym uśmiechem.
Trzecia strofa przynosi pewną zmianę – kobieta nie jest już tylko obiektem seksualnym, ale zostaje zwrócona uwaga również na sferę jej uczuć. Podmiot liryczny ma upodobanie w oglądaniu ukrywanego przez kobietę wstydu. W czterech krótkich wersach poeta zawarł skomplikowaną mieszaninę uczuć – odważną bliskość fizyczną i jej usilne pragnienie przenikające się z jednoczesną nieśmiałością w zbliżeniu się psychicznym dwóch osób. Wewnętrzna nieśmiałość, swego rodzaju zahamowanie, brak przyzwolenia na uczucie, opisane poprzez lęk przed rozmową i patrzeniem sobie w oczy, nie współgra z pożądającym ciałem:
I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.
W ostatniej, czwartej strofie, podmiot liryczny ostatecznie skupia się na sobie. Ulotna rozkosz fizyczna, gdy tylko zostanie osiągnięta, nie interesuje już dłużej mężczyzny, który szybko zaczyna oddawać się refleksyjnym rozważaniom egzystencjalnym. Myślenie, to jednocześnie oddalenie od osoby, która fizycznie pozostaje obok niego. Podmiot liryczny był nią zainteresowany jedynie przedmiotowo, cieleśnie. Nie ma ona dostępu do sfery jego psychiki, nie łączy go z nią żadna relacja porozumienia:
Lubię to – i tę chwilę lubię, gdy koło mnie
wyczerpana, zmęczona leży nieprzytomnie,
a myśl moja już od niej wybiega skrzydlata
w nieskończone przestrzenie nieziemskiego świata.
Specyficzny stan umysłu czy też duszy podmiotu lirycznego pozwala odnaleźć w nim pewne cechy dekadenta:
„Dekadencką postawę wobec świata można by nazwać melancholijną biernością. Dekadent uważa, że nie warto marzyć o odnalezieniu absolutnej prawdy. Rzeczywistość napełnia go odrazą i poczuciem niespełnienia. Kolekcjonuje nastroje, chwile, „mgnienia”, dreszcze zachwytu i ekstazy albo wstrętu. Źródłem tych wrażeń staje się piękno przyrody, czasem także miłość – ta jednak częściej przynosi cierpienie.” [Ewa Paczoska, Przeszłość to dziś, Stentor, Warszawa 2007, s. 154.]
Lubię kiedy kobieta – analiza
Omówiony liryk został napisany kunsztownie, z dbałością o regularność budowy, jak przystało na młodopolskie standardy poezji. Całość udało się Tetmajerowi napisać trzynastozgłoskowcem ze średniówką po siódmej sylabie. Stosował rymy końcowe żeńskie, parzyste (aabb).