Obłoki pochodzą z początkowego okresu twórczości Czesława Miłosza, przypadającego na dwudziestolecie międzywojenne. Autor wiersza należał wówczas do wileńskiej grupy poetyckiej Żagary (skupionej wokół pisma o tej samej nazwie). Ich utwory wpisywały się w nurt zwany katastrofizmem.
Żagaryści, zdając sobie sprawę z kryzysu ówczesnej cywilizacji, intuicyjnie przeczuwali katastrofę II wojny światowej. W swoich tekstach eksponowali pesymistyczną postawę życiową wspierającą się na przekonaniu o nieuchronnej zagładzie świata. Ukazywali kryzys kultury, upadek wszelkich systemów wartości i brak perspektyw na przyszłość. Sięgali po motywy biblijne, zwłaszcza apokaliptyczne. Ich utwory często miały charakter wizyjny i profetyczny.
Podmiot liryczny, ujawniając się bezpośrednio w pierwszej osobie liczby mnogiej, zwraca się do tytułowych obłoków. Jego monolog jest nacechowany silnymi, trudnymi do opanowania emocjami.
Obłoki – pierwsze słowo wiersza, dookreślone za chwilę jako straszne moje obłoki, jest kluczem otwierającym świat przeżyć wewnętrznych podmiotu lirycznego. Apostrofa do strasznych obłoków jest zaskakująca, bo zrywa z tradycją literacką, w której obłoki najczęściej ewokują ruch, płynność, zmienność, lekkość materii, a nawet przedstawiane są w sielankowym tle.
„Ja” liryczne tak silnie przeżywa swój smutek, że widziana jego oczyma przyroda jawi mu się jako równie przygnębiona i bezradna:
(…) jak bije serce, jaki żal i smutek ziemi
chmury, obłoki białe i milczące (…)
Pod obrazem obłoków kryje się świat przeżyć bohatera wiersza. Wpatrując się w nie, z rozrzewnieniem uświadamia on sobie ogrom uczynionego zła:
(…) patrzę na was o świcie oczami łez pełnemi
i wiem, że we mnie pycha, pożądanie
i okrucieństwo, i ziarno pogardy
dla snu martwego splatają posłanie,
a kłamstwa mego najpiękniejsze farby
zakryły prawdę. (…)
Spojrzenie w górę, ku obłokom to stanięcie naprzeciw rzeczywistości i konfrontacja z własnym wnętrzem. Takie samopoznanie przynosi cierpienie, gdyż odsłania grzechy spowiadającego się: pychę, pożądanie, okrucieństwo. W jego duszy zakiełkowało także ziarno pogardy – niechęć wobec świata połączona z poczuciem własnej wyższości, które to ziarno cały czas o sobie przypomina, wydając nowe plony.
Kolejne przewinienia osoby mówiącej tkwią w tuszujących prawdę najpiękniejszych farbach kłamstwa. Zdradzają one, że „ja” liryczne to artysta, a ściślej – poeta. To on spowiada się w tym wierszu ze swoich grzechów, zwłaszcza z tego, że jego sztuka ma źródło w złu. Metafora farby kłamstwa odnosi się do sztuki, która nierzadko wprowadza odbiorcę w błąd, ponieważ przedstawia świat w sposób uproszczony. Zamiast ukazywać prawdę, która – choć gorzka – pomaga zdrowieć, krótkotrwale łagodzi ból człowieka, dlatego też każdy powrót ze świata fikcji do codzienności jest bolesnym doświadczeniem.
Poeci od zawsze patrzyli w niebo. Niektórzy z nich sytuowali się w roli pośredników między najwyższą, Boską sferą a ziemskim światem, i usiłowali wnikać w rejony niedostępne dla zwykłych śmiertelników.
Jednak tu dzieje się inaczej – bohater wiersza, obserwując chmury, uświadamia sobie nikłość własnych sił w zmaganiach ze światem i własną twórczością poetycką.
Rozpoznanie własnej kondycji wywołuje u bohatera wiersza głębokie poczucie winy:
(…) spuszczam oczy
i czuję wicher, co przeze mnie wieje,
palący, suchy.
Powiewający wicher – silny, porywisty wiatr, który przechodzi przez niego na wylot – odczuwa on jak siłę natury obnażającą stan jego duszy. Jest palący, suchy – wzmaga poczucie wstydu, wywołuje przykre wrażenia.
Pod wyrażającymi skargę słowami pełnymi buntu kryje się brak nadziei, rezygnacja „ja” lirycznego:
(…) O, jakże wy straszne
jesteście, stróże świata, obłoki! Niech zasnę,
niech litościwa ogarnie mnie noc.
Według Aleksandra Fiuta, wybitnego badacza twórczości Miłosza, podmiot liryczny prowadzi rachunek sumienia w obliczu obłoków „stróżów świata”, które już w Starym Testamencie są zasłoną niewidzialnego Boga.
Nad obłokami może się zatem kryć sam Stwórca, wysłuchujący w milczeniu grzechów człowieka. Jednak istota ludzka w przestrzeni między ziemią a niebem pozostaje samotna, co dobitnie podkreśla znikomość i przygodność jej losu.
Katastrofa, która grozi bohaterowi wiersza, ma źródło w nim samym z powodu tkwiącego w nim zła. Niestety, nie ma on siły, by naprawić tę sytuację i jedynym wyjściem okazuje się chwilowa ucieczka od świata przewinień – pochłaniająca noc i sen.
Tytułowe obłoki to twór niejednoznaczny i taka ich właściwość została im celowo nadana przez autora. Są częścią wyższej sfery, niedostępnej dla człowieka, a więc kryją w sobie tajemnicę. Symbolizują sumienie, którego głos stale przypomina ludziom o czynionym przez nich złu. Stanowią pejzaż ludzkiej duszy, materializujący jego grzechy. Ponadto odsyłają do złudnych wartości przysłaniających prawdziwy obraz świata.
Wiersz łączy w sobie cechy lirycznego wyznania, rachunku sumienia, a także modlitwy. Synkretyzm ten ma swój odpowiednik we właściwościach tytułowych obłoków: lekkich, ulotnych, wzajemnie się przenikających. Co więcej, utwór zawiera elementy romantycznej nastrojowości i wizyjności.
Obłoki powstały w 1935 r. – Miłosz miał wówczas dwadzieścia cztery lata. Wiersz ten należy więc odczytywać jako spowiedź młodego poety, który pragnął pokazać, jak wielkim ciężarem jest dla niego realizacja powołania, i odsłonić niebezpieczne obszary duchowych źródeł piękna. Spowiedź ta uderza głębią wyrazu, choć przynosi rozterki wielu artystów.
(z tomu Trzy zimy, 1936 r.)