Wiersz „Pejzaż” autorstwa Edwarda Stachury pochodzi z wydanego w 2000 roku tomiku poezji „Wiersze pozostałe”. Dzieło stanowi abstrakcyjny opis świata, który skupia się w całości na jednej kobiecie oraz jej zachciankach. Utwór niesie ze sobą również gorzką, poetycką refleksję nad wykorzystywaniem natury i ziemskich dóbr przez człowieka tylko dla jego własnych, egoistycznych celów.
Pejzaż – analiza wiersza
Wiersz Stachury to przykład liryki zwrotu do adresata, o czym świadczą liczne apostrofy skierowane do kobiety, adresatki utworu. Dzieło ma nieregularną budowę. Składa się z trzech strof. Pierwsza liczy cztery wersy, druga sześć wersów, a trzecia pięć wersów. Mają one różną liczbę sylab, wahającą się od pięciu do dwunastu. W tekście nie pojawiają się rymy ani znaki interpunkcyjne. Z tego względu utwór można nazwać wierszem wolnym.
Warstwa stylistyczna utworu jest dosyć uboga. Odnaleźć w nim można przede wszystkim apostrofy („w kąciku twych ust”; „dla jednej stopy twojej”), epitety („skóry miękkie”; „najpiękniejsze konie”), metafory („Usypia horyzont w kąciku twych ust”; „ręce złodzieje podsuwają ci / grzebienie z kości słoniowej”) oraz animizacje („Usypia horyzont”; „powracają chmury i słońce / łagodniejsze półwyspy prosić / o miękkie nory twoich oczu”).
Pejzaż – interpretacja wiersza
Wiersz „Pejzaż”, na co wskazuje sam tytuł, jest poetyckim, abstrakcyjnym opisem pejzażu, którym jednak, wbrew pozorom, nie jest to otaczający osobę mówiącą krajobraz natury, a pewna kobieta. Podmiot liryczny nie mówi wprost, kim może ona być, jednak sposób, w jaki ją opisuje, zdradza, że jest dla niego najważniejsza, stanowi cały jego świat. Przedstawia ów damę bardzo poetycko, stosując niezwykle wyszukane metafory. Porównuje ją do cudownej, pełnej życia natury. Jej usta przypominają mu majaczący w oddali horyzont, policzki przyrównuje do „łagodniejszych półwyspów” osadzonych na twarzy oceanie, a oczy z kolei postrzega jako „miękkie nory”, w których można się skryć i całkiem przepaść. Osoba mówiąca zwraca również uwagę na jej zmienne humory, które postrzega jako zjawiska pogodowe. Kiedy dama jest smutna, pojawiają się nad nią chmury, a gdy szczęśliwa – wychodzi słońce. Pełna ekspresji kobieta jest więc niezwykle krucha i delikatna, a jednocześnie niezwykle potężna. To ona włada światem podmiotu lirycznego, ustalając własne zasady.
Jej potęga jest tak ogromna, że nawet „w dalekich krajach” ludzie pracują ku jej chwale i dla jej wygody. Osoba mówiąca przywołuje postaci bladoskórych mnichów, którzy trudnią się łowiectwem. Łapią, zabijają i oskubują ze skór młode daniele, czyli podobne do jeleni zwierzęta, aby później skóry te mogły służyć za miękkie dywaniki lub podnóżki właśnie jego ukochanej kobiecie. Sytuacja ta zdaje się być paradoksalna, bowiem mnisi powinni zajmować się modlitwą i dbaniem o sprawy Boskie, a nie zabijaniem niewinnych stworzeń, w dodatku nie w akcie desperacji, by mieć co jeść lub ubrać, a jedynie w celu spełnienia egoistycznych zachcianek pysznej i przyzwyczajonej do luksusu damy. Niczemu winne istoty tracą życie jedynie po to, aby stać się ozdobą bogatych mieszkań. Wykonane z nich wykładziny wcale nie są niezbędne, równie dobrze mogłyby też zostać zastąpione przez płachty z materiałów pozyskanych w zupełnie inny, bezkrwawy sposób.
Jednak opisywana w wierszu kobieta z pewnością by się na to nie zgodziła. Dla niej najważniejszy jest luksus oraz dobrobyt. Codziennie rano czesze się ona grzebieniem z kości słoniowej, czyli przedmiotem użytkowym wykonanym z jednego z najdroższych materiałów na Ziemi. Traktuje go jak najzwyklejszy w świecie grzebień, a nie jak cenną pamiątkę czy dzieło sztuki, którym być powinno. Zupełnie nie robi to na niej wrażenia, podobnie jak przepiękne konie, które posłusznie „przybiegają pod okno”, by sprawić jej radość. Osoba mówiąca dostrzega tę ogromną próżność kobiety. Nazywa jej ręce złodziejami, gdyż cały czas próbują złapać jeszcze więcej, choć i tak dużo już posiadają. Kobieta kieruje się materializmem. Mimo iż ma piękny i zniewalający wygląd, jej uroda nie jest w stanie przysłonić egoistycznego charakteru. Choć na początku utworu podmiot liryczny opisywał damę w taki sposób, jakby był nią zaślepiony, doskonale zdaje sobie sprawę z jej licznych wad, które dosadnie krytykuje.
Mimo iż z pozoru wiersz wygląda jak poetycka pochwała ukochanej kobiety, tak naprawdę niesie on ze sobą o wiele głębsze i wciąż aktualne przesłanie. Ukazuje brutalną rzeczywistość, jaka wiąże się z konsumpcjonistycznym stylem życia. Ubodzy ludzie są zmuszeni pracować w pocie czoła, często za marne wynagrodzenie, aby tylko spełnić zachcianki bogaczy. Czasami wręcz muszą brudzić swoje ręce krwią niewinnych istot. Zwierzęta o wyjątkowym umaszczeniu giną wyłącznie po to, by stać się ozdobą bogatych mieszkań. Równie dobrze, zamiast nich mogłyby je przyozdobić dywany ze sztucznych, syntetycznych materiałów. Do pielęgnacji i podstawowych czynności wykorzystywane są przedmioty, których miejsce powinno być w muzeum. Nawet niektóre zwierzęta zaczynają być traktowane nie jak żywe istoty, a rzeczy, które mają wyłącznie cieszyć oko i stanowić rozrywkę. Najważniejsze staje się posiadanie. Z nim jednak wiąże się ogromne cierpienie.