Podłogo, błogosław, to wiersz pochodzący z tomu Obroty rzeczy (1956). Składa się z sześciu nieregularnych strof. Trudno zresztą o regularność czy klasyczną formę w utworze autora, który sięga do pomysłów awangardy i czerpie także z futuryzmu. Wiersz koncentruje się na walorach języka, jego możliwościach, a tematycznie zbudowany jest na zasadzie kontrastu między sakralną stylizacją, tworzeniem patetycznej atmosfery, a prozaiczności rzeczy i wyrazów, wokół których „rozgrywa się” każda część utworu.
Już tytuł kreuje dysonans – apostrofa do prozaicznej rzeczy, podłogi, zestawiona z elementem sakralnym – prośbą o błogosławieństwo. Pierwsza cząstka wiersza to rozważanie nad istotą buraka. Poeta stworzył pleonazm, opisujący cechę swoistą dla buraka, „burotę”. Warzywo jest „opisane” z każdej strony, niejako z każdej możliwej formy, jaką przybiera – od pokrojonej, do pomarszczonej:
Buraka burota
i buraka
bliskie profile skrojone
i jeszcze buraka starość, którą kochamy
W kolejnych dwóch cząstkach podmiot liryczny wyjaśnił, że najbardziej interesuje go wspomniany wcześniej dysonans. Odcina się od stylu naukowego, wysokiego, poprzez wymienienie wyrazów kojarzących się z takim stylem. Układając je przypadkowo, ale według podobieństwa brzmienia, ośmiesza wysoki, poetycki, artystyczny styl. Ironia, jaką w tych fragmentach wytworzył poeta sugeruje, że kultura wysoka jest nudna, a prawdziwie zajmujące może być zagłębianie się w coś tak pozornie absurdalnego jak istota buraka:
i nic z tej nudnej fisharmonii
biblijnych aptek
o manierach
i o fornierach w serca, w sęki
homeopatii zbawienia…
tu nie fis
i nie harmonia,
ale dysonans
W następnej części wiersza kultura wysoka przenika się już z niską. Wysoka reprezentowana jest przez kojarzony literacko i poetycko flet, niską zaś przedstawiają kartofle. Zdawałoby się, że nie ma niczego bardziej banalnego i cóż można o kartoflach napisać. Nie jest to jednak nic dziwnego dla poety – lingwisty. Białoszewski zestawia flet i kartofle na zasadzie podobieństwa brzmienia, tożsamości głosek i jednocześnie dowartościowuję tę trywialną część materialnego świata:
ach! i flet zaczarowany
w kartofle – flet
w kartofle rysunków i kształtówzatartych!
Pod koniec utworu podmiot liryczny wraca do podjętego w tytule tematu. Pojawiają się zwroty znane z Modlitwy Pańskiej „Ojcze nasz”, zastosowane w odniesieniu do gloryfikowanej bohaterki lirycznej – podłogi:
to stara podłoga
podłoga
leżąca strona
boga naszego powszedniego
zwyczajnych dni
i takie słowo koncertujące
w o-gamie
w tonacji z dna
naszej mowy…
Białoszewski, który w całej swojej twórczości zasłynął jako mistrz mieszania porządków, znów użył charakterystycznego „chwytu” poetyckiego – podłogę z porządku niskiego, uczynił elementem sacrum, uwznioślił i umieścił w przestrzeni niskiej, o czym świadczą sformułowania „leżąca strona”, „z dna”, „pod nami”. Coś sakralnego, stało się tym samym czymś bliskim i powszednim, ale nie traci na swojej wysokiej wartości (o której jest przekonany podmiot liryczny).
Zamknięcie omawianego wiersza świadczy jednak przede wszystkim o tym, że najważniejszym argumentem za uwzniośleniem podłogi, jest językowa struktura tego słowa, dźwięcznie łącząca się z „błogosławieństwem”:
Podłogo nasza,
błogosław nam pod nami
błogo, o łogo…
Słowa inspirują i mają niewyczerpane możliwości, by twórczo je wykorzystywać, o czym świadczy wielokropek w zamknięciu utworu i nawiązanie do kolejnego słowa: „błogo”. Wspólna podstawa słowotwórcza, może być dla Białoszewskiego podstawą do stworzenia poezji, w której spotkają się ze sobą zupełnie zdawałoby się niemożliwe do zestawienia rzeczywistości.