Szare eminencje zachwytu – interpretacja

W tytule utworu, pochodzącego z tomiku Obroty rzeczy, wydanego w 1956 roku, znajduje się odwołanie do związku frazeologicznego „szara eminencja”, oznaczającego „osobę mającą wpływ na ważne decyzje, np. państwowe, ale niezajmującą oficjalnie wysokiego stanowiska”. [cyt. za: Słownik frazeologiczny PWN]

Można zatem wnioskować, że tematem wiersza będą osoby lub rzeczy, mające ważny wpływ na pojawianie się emocji zachwytu, ale najczęściej niezauważalne, nie dostrzegamy, że bez nich nie byłoby możliwe jakieś radosne uniesienie. Szarymi eminencjami w wierszu Białoszewskiego okażą się być przedmioty wyposażenia domowego: łyżka durszlakowa oraz kaflowy piec.

Pierwsza część utworu, w której swoją radość i zachwyt wyraża pierwszoosobowy podmiot liryczny, skierowana jest w formie zwrotu do adresata, do wspomnianej wyżej łyżki:

Jakże się cieszę,

że jesteś niebem i kalejdoskopem,

że masz tyle sztucznych gwiazd,

że tak świecisz w monstrancji jasności,

gdy podnieść twoje wydrążone

pół-globu

dokoła oczu,

pod powietrze.

Jakżeś nieprzecedzona w bogactwie,

łyżko durszlakowa!

Poeta zastosował tu środek hiperbolizacji i sakralizacji cech przedmiotu, który opisuje, sięgnął także po anaforę i antropomorfizację, zwracając się do łyżki, jak do człowieka per „ty”, ponadto nadając jej cech ludzkich (ma oczy – „pół-globu / dokoła oczu”), co nadaje jej większej wartości. Metafora „monstrancja jasności” nasuwa naturalnie liturgiczne skojarzenia, uwzniośla zatem rolę użytkowego przedmiotu. Badacze literatury interpretują tego typu chwyty poetyckie następująco: „Białoszewski poszukuje w szarościach świata żywych źródeł refleksji metafizycznej. W sławnych Szarych eminencjach zachwytu nie modli się on do durszlaka, lecz przeprowadza >>indukcyjny dowód<< że cały świat jest piękny (skoro oprócz adresatki wymyślnych apostrof – >>łyżki durszlakowej<< – >>Piec też jest piękny<<)” [S. Falkowski, P. Stępień, Ciężkie norwidy, czyli subiektywny przewodnik po literaturze polskiej, Świat Książki, Warszawa 2009, s. 562.]

Rzeczywiście w drugiej części wiersza, już nie jako adresat, ale jako przedmiot opisu lirycznego, pojawia się kaflowy piec, kolejna szara eminencja. Opisany licznymi epitetami: „piękny”, „siwy”, „szary”, „senny”. Metaforycznie i wzniośle zostały opisane także „czynności” jakie wykonuje piec:

Piec też jest piękny:

ma kafle i szpary,

może być siwy,

srebrny,

szary – aż senny…

a szczególnie kiedy

tasuje błyski

albo gdy zachodzi

i całym rytmem swych niedokładności

w dzwonach palonych

polanych biało

wpływa w żywioły

obleczeń monumentalnych.

Podmiot lirycznie uważnie przygląda się temu, co go otacza i potrafi zachwycić się wyglądem pieca oświetlonego przez wpadające do mieszkania promienie zachodzącego słońca.

Ważnym aspektem omawianego utworu i dowodem na wielki talent Białoszewskiego, jest jego oryginalne brzmienie połączone z niekonwencjonalną budową: „Białoszewski nie przywiązywał się do żadnych reguł wersyfikacyjnych. Czasem stosował regularny wiersz sylabotoniczny lub toniczny (o równej liczbie akcentów głównych w poszczególnych wersach), zazwyczaj jednak jego utwory są swobodną, choć nigdy nie przypadkową konstrukcją wyrazów i znaków interpunkcyjnych. Szare eminencje zachwytu można porównać do partytury muzycznej, która dopiero wtedy staje się całkowitym utworem, gdy zostaje odegrana (niezwykle ważne pozostają w wierszu instrumentacje głoskowe). Partytura ta była zarazem zapisem pewnego emocjonalnego przeżycia (a czasem zdarzenia czy sytuacji) możliwego do odtworzenia poprzez głośną lekturę wiersza.” [J. Kopciński, Przeszłość to dziś, Warszawa 2008, s. 249.]

W literaturoznawczych analizach Szarych eminencji… mówi się też o „poetyckich obrządkach”, jakie wprowadzał Białoszewski: „Białoszewski był nazywany poetą rupieci, ponieważ tematem swoich wierszy czynił zwykłe przedmioty, choćby takie, jak łyżka durszlakowa (…). We wczesnych wierszach Białoszewskiego charakterystyczny jest kierunek poetyckich metamorfoz przedmiotów: od tego, co powszednie – do tego, co świąteczne, a nawet święte. Nie chodzi tu jednak o sakralizację, czyli uświęcenie zwykłej rzeczywistości. Liturgiczne i religijne skojarzenia autora świadczą o tym, jak wyjątkowy jest dla niego sam proces twórczości poetyckiej. Mówiąc o naturze poezji, Białoszewski koncentruje się na doświadczeniu poprzedzającym akt twórczy. Poeta nazywa go >>zdziwieniem<<, >>zachwytem<<, >>radością<< i przeciwstawia >>do rzeczy przyzwyczajeniu<<, które zabija w człowieku spontaniczne, pozbawione rutyny, afirmatywne spojrzenie na świat.” [J. Kopciński, Przeszłość to dziś, Warszawa 2008, s. 248.]

Dodaj komentarz