Utwór Widok ze Świnicy do doliny wierchcichej to jeden z tatrzańskich liryków Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Jest kolejnym w dorobku tego młodopolskiego poety przykładem impresjonizmu poetyckiego. Wiersz ten jest także doskonałym przykładem talentu literackiego i kunsztu Tetmajera, choćby z powodu bardzo regularnej budowy.
Utwór składa się z ośmiu trzywersowych strof. Dwa pierwsze wersy każdej z nich zawierają dziewięć sylab (ze średniówką po piątej), trzeci zaś w każdej zwrotce jest sześciosylabowy. Rymy układają się w następującą sekwencję: aab ccb, dde ffe, i tak dalej. Poeta miejscami stosuje szyk przestawny (np. w strofie 3.), czasem zaś przerzutnię (np. w strofie 6.). Sposób opisu z zastosowaniem wymienionych chwytów stylistycznych i wersyfikacyjnych uwzniośla piękno i nieprzeciętność opisywanego krajobrazu.
Utwór jest w pierwszych sześciu strofach klasycznym przykładem liryki pośredniej opisowej. Podmiot liryczny ujawnia się w siódmej strofie i wtedy odbiorca dowiaduje się, że podmiot znajduje się na szczycie Świnicy i opisuje rozpościerający się pod nim widok.
Przyjrzyjmy się kolejnym strofom, które prowadzą do wyznania podmiotu lirycznego, jak tatrzański krajobraz, który tak barwnie uchwycił w słowach powoduje w nim uczucie tęsknoty, głębokiego smutku, melancholii. W taki nastrój wprowadza również czytelnika –odbiorcę już pierwsza strofa, za pomocą obrazu zlewających się ze sobą poprzez mgłę barw i użycie epitetu „senna zieleń”:
Taki tam spokój… Na gór zbocza
światła się zlewa mgła przezrocza,
na senną zieleń gór.
Kolejne zwrotki przynoszą jeszcze więcej szczegółów barw, które zestawione ze sobą w przestrzeni rozległej przyrody tworzą niezwykłą, błyszczącą całość. Poeta „maluje” ten opis niczym malarz impresjonista swój obraz – wykorzystuje obficie grę świateł:
Szumiący z dala wśród kamieni
w słońcu się potok skrzy i mieni
w srebrnotęczowy sznur.
Ciemnozielony w mgle złocistej
wśród ciszy drzemie uroczystej
głuchy smrekowy las.
Na jasnych, bujnych traw pościeli
pod słońce się gdzieniegdzie bieli
w zieleni martwy głaz.
Co charakterystyczne jeszcze w tym impresjonistycznym pejzażu malowanym poetyckim słowem, to uplastyczniająca opis duża liczba epitetów i subtelna personifikacja przyrody: zieleń jest tu senna, las drzemie, rozłomy skał zasnęły, cisza jest aktywna w swoim rozprzestrzenianiu się – „rozwiesza się” ponad doliną, przepaść „rozwarła paszczę”:
O ścianie nagiej, szarej, stromej,
spiętrzone wkoło skał rozłomy
w świetlnych zasnęły mgłach.
Ponad doliną się rozwiesza
srebrzystoturkusowa cisza
nieba w słonecznych skrach.
Jednocześnie wszystkie środki stylistyczne służące „ożywieniu” przyrody prezentują ją jako znajdującą się w stanie błogiej ciszy, odpoczywającą, niemal relaksującą się. Ewidentny spokój, jaki bije od przyrody nie udziela się jednak podmiotowi lirycznemu. To, co w przestrzeni znajduje się ponad nim i wokoło niego może zachwycać i uspokajać swoim urokiem, jednak gdy tylko podmiot liryczny spojrzał ze szczytu w przepaść – na świat pozostawiony na dole, poczuł żal i tęsknotę trudną do wytłumaczenia. Budowana przez cały utwór odprężająca, synestezyjnie opisywana cisza (np. „srebrzystoturkusowa cisza”) mocno skontrastowana została z tym, co nisko i z nastrojem podmiotu lirycznego:
Patrzę ze szczytu w dół: pode mną
przepaść rozwarła paszczę ciemną –
patrzę w dolinę, w dal:
i jakaś dziwna mię pochwycą
bez brzegu i bez dna tęsknica,
niewysłowiony żal…