Szewcy – streszczenie

Szewcy – streszczenie krótkie

Akt I

W warsztacie szewskim pracują Czeladnicy oraz Sajetan. Rozmawiają o niesprawiedliwości, wynikającej z podziałów społecznych. Sajetan czuje, że mógłby zmienić losy świata, jednak nie widzi sensu w rewolucji. Jest przeciwnikiem kapitalizmu. Wchodzi prokurator Scurvy. Pogardza szewcami. Tłumaczy, że w społeczeństwie zawsze będą istnieli ludzie lepsi i gorsi. Do warsztatu wchodzi Księżna. Celowo kusi prokuratora, wzbudzając w nim pożądanie. Bawi się nim. Prokurator jest beznadziejnie zakochany w arystokratce, jednak ma zbyt niską pozycję społeczną, aby móc starać się o jej względy. Księżna jest znudzona przemowami prokuratora.  Zdenerwowany Scurvy wychodzi i wraca po chwili z „Dziarskimi Chłopcami” – organizacją faszystowską. Wśród nich jest Józek Tempe – syn Sajetana. Porywają Szewców i Księżną, zamykają ich w więzieniu.

Akt II

Więzienie. W jednej celi przebywają Czeladnicy oraz Sajetan. Są bardzo dobrze karmieni, jednak nie mogą wykonywać żadnej pracy. W drugiej celi Księżna wykonuje buty. Sajetan krytykuje nacjonalizm. Wypomina Scurvemu, że jest tylko pionkiem sterowanym przez wyższe organizacje. Księżna zaczyna interesować się prokuratorem. Czeladnicy wydostają się z celi i rzucają w wir pracy. W tym czasie Scurvy i Księżna oddają się miłosnym igraszkom.

Akt III

Zakład szewski przypomina salę tronową. Sajetan ubrany jest w kolorowy szlafrok. Obok niego leży, zwinięty w kłębek jak pies, Scurvy. Prokurator jest uwiązany do łańcucha. Sajetan wygłasza filozoficzne przemowy. Zdenerwowani Czeladnicy zabijają go przy pomocy siekiery. Wchodzą Kmiecie z bosą Dziwką oraz chochołem „pana Wyspiańskiego”. Czeladnicy ich wyrzucają. Wchodzi Straszny Hiper-Robociarz z bombą w ręku. Jest to Oleander Puzyrkiewicz, skazany onegdaj przez prokuratora na dożywocie. Rzucona bomba nie wybucha. Hiper-Robociarz postanawia wykorzystać Czeladników, czyniąc z nich „władzę reprezentacyjną, dekoracyjną”. Księżna w stroju nietoperza wskakuje na piedestał i wygłasza przemówienie o nadejściu matriarchatu i klęsce mężczyzn. Nagle wstaje chochoł i zaprasza ją do tańca. Scurvy umiera z pożądania. Na Księżną spada druciana klatka. Pojawiają się dwaj Panowie, przedstawiciele absolutnego totalitaryzmu. Każą przykryć klatkę z Księżną. Głos Straszliwy ogłasza koniec aktu III.

Szewcy – streszczenie szczegółowe

Akt I

Warsztat szewski:

Na lewo trójkąt zapełniony kotarą wiśniowego koloru. W środku trójkąt ściany szarej z okrągławym okienkiem. Na prawo pień wyschłego, pokręconego drzewa – między nim a ścianą trójkąt nieba. Dalej na prawo daleki krajobraz z miasteczkami na płaszczyźnie. Warsztat umieszczony jest wysoko ponad doliną w głębi, jakby na górach wysokich był postawiony.

W pomieszczeniu znajdują się pracujący Czeladnicy oraz Sajetan. Podkuwając buty, dyskutują na temat bezsensowności swojej pracy:

Sajetan:

Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy. Hej! Hej! Kuj podeszwy! Kuj podeszwy! Skręcaj twardą skórę, łam sobie palce! A, do diabła – nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy! Książęce buciki! Tylko ja, wieczny tułacz, tym się tułający, ,że do miejsca zawsze przykuty.

Sajetan uważa się za osobę niezwykłą, zrodzoną do wielkich czynów. Nie może przeboleć, że zamiast zmieniać losy świata, produkuje buty dla arystokracji. Nie widzi sensu w rewolucji:

Nie wierzę już w żadną rewolucję. Samo słowo wstrętne jest jak karaluch abo i prusak czy wesz. Bo wszystko obraca się przeciw nam. Nawóz jesteśmy, jak ci dawni królowie i inteligencja w stosunku do totemowego klanu – nawóz.

Sajetan dokonuje diagnozy współczesnego społeczeństwa. Ludzkość niszczona jest przez kapitalizm, który niczym nowotwór wyniszcza społeczność. Niższe warstwy społeczeństwa nie są szanowane przez arystokrację:

Czy my jesteśmy ludzie? A może ludzie to tylko oni – a my tylko bydlęce ścierwa, a takimi, wicie, Panie Święty, epifenomenami, by się jeszcze gorzej męczyć i na ich uciechę skowytać.

Żadna rewolucja nie ma sensu bo się nie cofnie ta, psiamać, machina społeczna. Ludzie wykonują swoje zajęcia bez rozmysłu, machinalnie. Praca nie jest twórcza. Nawet gdyby odwrócić drabinę społeczną, po krótkim czasie wszystko wróciłoby do stanu pierwotnego. Czeladnik II zapowiada przyjście Księżnej z psem. Czeladnik I uskarża się na niesprawiedliwość życia: ludzie bogaci tarzają się w rozpuście, inteligenci wygłaszają puste farmazony, robotnicy są uciśnieni:

Ma se radio, ma se stylo, ma se kino, ma se daktylo, ma se brzucho i niesmierdzące, niecieknące ucho, ma se syćko jak się patrzy – czego mu trza?

Sajetan marzy o życiu w dostatku. Pragnie stworzyć nową jakość – nowy porządek świata – a nie kopiować zastany świat. Wspomina o organizacji „Dziarskich Chłopców”: chcą zużyć inteligencję, chcą nikogo nie mordować, chyba że już nie można inaczej.

Wchodzi prokurator Scurvy. Czeladnik II uskarża się na niską płacę. Scurvy pogardza nim:

Droga wolna. Możecie iść i zdechnąć sobie pod płotem. Wyzwolenie jest tylko przez pracę.

Scurvy tłumaczy, że świata nie da się zmienić. Zawsze będą istniały podziały społeczne. Społeczeństwo nie może być równe:

Zawsze będą dyrektorzy i urzędnicy wyżsi, którzy będą musieli nawet co innego jeść niż majstrzy w fabrykach, bo praca umysłowa wymaga innych składników mózgu – mózgu i jedzenia.

Robotnicy wciąż ubolewają nad podziałami społecznymi, Scurvy tłumaczy im, że zmiana ustroju to mrzonki. Czeladnik I wypomina prokuratorowi, że jest beznadziejnie zakochany w Księżnej: „sadystce z twarzą aniołka, moralnej brewilierce.”

Wchodzi Księżna. Celowo drażni Scurvego:

Ho, ho, robota wre, jak widzę, ochoczo, jak to dawniej pisali przodkowie duchowi naszych pisarzy z osiemnastego wieku. Ochoczo – śliczne słowo. Czy pan by potrafił się ochoczo kochać, panie prokuratorze?

Księżna znęca się nad onieśmielonym i milczącym Scurvym. Kusi go. Porównuje się do modliszki.

Czeladnicy zdają się rozumieć męki prokuratora. Tak jak dla nich niedostępne jest życie w dobrobycie, tak Scurvy nie może posiąść Księżnej, ponieważ należy do niższej warstwy społecznej:

Otóż to jest prawda: on by dał wszystko, aby choć jeden moment hrabią prawdziwym być. Ale nie może, biedota nieszczęsna, hej.

Czeladnicy wygłaszają szereg niepochlebnych opinii na temat arystokracji:

Bo najgorsza rzecz na świecie to polski arystokrata – gorszy chyba od niego jest tylko polski półarystokrata, co się z niczego już wypusza.

Scurvy dostrzega potrzebę zmiany ustroju:

Arystokracja się przeżyła: to nie ludzie – to widma! (…) Trzeba zreformować kapitalizm, nie niszczyć inicjatywy ludzkiej.

Księżna jest znudzona przemowami Scurvego. Scurvy wychodzi. Księżna zagaduje szewców, nie rozumie ich problemów i rozterek, zachowuje się egoistycznie:

Chciałabym uwznioślić waszą nienawiść, zamienić zawiść, zazdrość, wściekłość i nienasycenie życiem na dziką twórczą energię dla hiperkonstrukcji – tak się to nazywa- nowego życia społecznego, którego zarodki tkwią na pewno w waszych duszach, nie mających na pewno również nic wspólnego z waszymi spoconymi; zaśmierdziałymi, spracowanymi ciałami.

Księżna stara się ułagodzić złych szewców. Twierdzi, że podziwia w nich „wyższą świadomość nędzy”. Tłumaczy, jakie niebezpieczeństwa mogą wyniknąć ze zbratania się prokuratora z „Dziarskimi Chłopcami”.

Wchodzi Scurvy z „Dziarskimi Chłopcami” – wśród nich Józek Tempe, syn Sajetana. Organizacja pojmuje szewców oraz Księżną.

Akt II

Więzienie:

Sala przymusowej bezrobotności, przedzielona tzw. „balaskami” na dwie części: na lewo nie ma nic, na prawo – wspaniale urządzony warsztat szewski (…) W lewej części Sali błądzą szewcy z aktu I jak głodne hieny. Czasem kładą się już siadają na ziemi – w ruchach ich widać pierwotne umęczenie nudą i brakiem pracy (…) [Strażnik] Co chwila rzuca się na któregoś z szewców i mimo oporu wywleka go przeze drzwi, po czym zaraz prawie władowuje go na powrót.

Szewcy czują się źle. Niczego nie pragną bardziej niż pracy. Chcą robić nawet nikomu niepotrzebne buty: pantofle dla lalek, kopyta dla sztucznych zwierząt, urojone sandałki dla nigdy niebyłych Kopciuszków. Wolą ciężko harować i żyć w ubóstwie, niż być dobrze odżywianym i nic nie robić.

Wchodzi Scurvy. Ma problemy z ustaleniem własnej tożsamości:

Ja więcej cierpię, bo nie wiem zupełnie, kim jestem, od czasu, jak mam władzę polityczną (…) nie wiem, czy jestem typem tchórza wytworzonym przez dyktaturę, czy prawdziwym wyznawcą faszyzmu w wydaniu „Dziarskich Chłopców”? Tężyzna sama w sobie! Kim jestem? Boże! Com ja z siebie uczynił?

Scurvy ogłasza śmierć „rasy wieszczów”. Sajetan wyraża się nieprzychylnie o współczesnym nacjonalizmie:

Ja wiem, jako czas idzie, i wiem to, że o ile dawniej nacjonalizm był czymś faktycznie świętym, i to specjalnie u narodów uciśnionych i tych, co przegrywali, to dziś jest klęską (…) Otóż wracam do poprzedniego: nacjonalizm nie wyda już nowej kultury, bo się wyprztykał.

Scurvy rozmyśla o stworzeniu nowego porządku świata – całym globem rządziłaby jedna organizacja, rozdzielałaby dobra i zapobiegałaby wojnom. Sajetan zarzuca prokuratorowi, że wygłasza piękne idee, ale nie stara się ich zrealizować. Według niego Scurvy jest tylko pionkiem „zaściankowej idejki czy intrygi, u źródeł czy raczej na dnie której siedzi ohydny, bezpłodny, bezpłciowy już polip międzynarodowej finansjery”.

Sajetan namawia prokuratora do porzucenia skrajnie nacjonalistycznej postawy. Widzi, że Scurvy czuje się obco w nowej roli. Namawia go do rewolucji. Scurvy tłumaczy mu, że jego prawdziwym problemem jest nieodwzajemniona miłość, a działalność polityczna jest jedynie przykrywką dla poczucia pustki. Prokurator nie może sobie pozwolić na odwrócenie porządku społecznego, ponieważ:

Chcesz wiedzieć, wole jeden, czemu nie mogę ustąpić? – Właśnie dlatego, że muszę jeść to, co muszę i co mnie nauczono; że muszę się porządnie umyć, zmanikiurować, spać miękko i nie śmierdzieć jak wy.

Sajetan marzy o komunizmie.

Księżna siedzi w kącie i szyje buty. Choć nie ma na to ochoty, praca przynosi jej przyjemność. Scurvy nie wierzy w nowe życie, które mieliby stworzyć szewcy. Wypomina robotnikom nieuctwo. Wychodzi, usłyszawszy tango w radiu.

Sajetan tłumaczy Księżnej, jakie wielkie ma szczęście, że może pracować. Według niego praca jest jedyną wartością człowieka – nadaje sens jego życiu. Księżna zdaje się nie rozumieć.

Wraca Scurvy. Księżna zaczyna interesować się prokuratorem:

Wiesz Scurvy, Scurviątko bidne i niedojdowate: zaczynasz mi się teraz dopiero podobać (…) A potem, gdy ty, wsadzony przez nich (wskazuje na szewców butem, który trzyma w lewej ręce) będziesz w loszku gnić konając z żądzy za mną (…) ja oddam się Sajetanowi na szczytach jego władzy, a potem tym cudnym chłopakom smierdzącym – tym, tym szewskim zagwazdrańcom nie z tego świata – hej, o hej!

Scurvy podnieca się. Księżna tłumaczy, że walka klasowa musi istnieć, bo inaczej jeden gatunek pokryłby w kilka dni sobą – o ile miałby co żreć – skorupę ziemską warstwą na sześćdziesiąt kilometrów grubą.

Sajetan jest załamany, że ludzie u władzy zajmują się romansowaniem zamiast zmianą ustroju. Czeladnicy rozprawiają o nowej rewolucji – o cofnięciu kultury. Planują likwidację niektórych maszyn. Wydostają się z celi i rzucają w wir pracy. W tym czasie Scurvy i Księżna oddają się miłosnym igraszkom. Prokurator martwi się, że szewcy ciężką pracą zniszczą dotychczasowy świat. Nakazuje ich rozdzielić i zabrać im narzędzia. Pachołki jednak zamiast ubezwłasnowolnić szewców, rzucają się w wir pracy razem z nimi.

Scenę zalewa czerwony blask niewiadomego pochodzenia.

Akt III

Warsztat szewski. W pomieszczeniu znajduje się czerwony dywan i piękne dekoracje. Po środku stoi Sajetan we wspaniałym kolorowym szlafroku. Obok śpi przywiązany do łańcucha prokurator zwinięty w kłębek jak pies.

Szewcy żyją w dobrobycie i rozprawiają o wprowadzeniu nowego porządku. Czeladnik I chce zabić prokuratora przy pomocy siekiery. Sajetan mu kategorycznie zabrania:

On tu musi zawyć na śmierć z pożądania w naszych oczach zachwyconych mścicieli żądzy.

Wchodzi Księżna w stroju spacerowym. Daje Scurvemu proszek, który ma podsycać jego żądze tak, aby „nigdy zadowolenia nie doznał”.

Sajetan czuje pustkę:

Czyż już ten przeklęty brak idei będzie trwać do końca istnienia? To straszne, ta pustka i ta masa nieprzebrana pracy realnej przed nami, pracy nie prześwietlonej żadnym, nawet najmniejszym, pojęciowym złudzeniem (…). Zakasać łapy po szyję i pracować czystotwórczo społecznie. To nudne jak cholera! (…) Zachlam się chyba czy zakokainizuję, czy co u czorta zatraconego?

Czeladników drażnią filozoficzne rozważania Sajetana. Postanawiają go zabić siekierą:

Nie mogłeś dalej wodzem żywym być, boś się wyprztykał przedwcześnie przez te przeklęte papirusy i gadanie bez nijakiego pomiaru, to będziesz świętą mumią, ale martwą, kocie!

Niespodziewanie wchodzą Kmieć i Kmiotek z chochołem samego pana Wyspiańskiego. Proponują szewcom ugodę. Bosa Dziwka wysuwa się na pierwszy plan z tacą, na której dyszy wolno wielkie jak u tura serce – mechanizm zegarowy. Czeladnicy wyrzucają chłopów, po czym mordują Sajetana.

Wpada Ferdusieńko, lokaj Księżnej. Zapowiada nadejście Hiper-Robociarza – Nadrewolucjonisty.

Wchodzi Straszny Hiper-Robociarz z bombą w ręku:

Jestem Oleander Puzyrkiewicz, któregoś pan skazał na dożywót, panie Scurvy. Alem gracko zniknął.

Hiper-Robociarz rzuca bombę na podłogę, ale ta nie wybucha. Księżna przebiera się w kostium rajskiego ptaka. Hiper-Robociarz zdradza swoje zamiary. Jest zwolennikiem skrajnego totalitaryzmu. Czeladnicy będą mu potrzebni jako „władza reprezentatywna, dekoracyjna”. Wchodzi Puczymorda, zwolennik Hiper-Robociarza. Martwy Sajetan prosi Oleandra o przydzielenie mu jakiejś roli. Oleander, twierdząc, że sprawiedliwość nie istnieje, zabija starca po raz drugi, strzelając do niego z colta. Scurvy błaga o przebaczenie. Hiper-Robociarz zapowiada mu śmierć:

Nie, Scurvy – co oznacza szkorbut – twoje nazwisko jest symboliczne. Byłeś szkorbutem chorej na przemianę ducha – a analogii do przemiany materii – ludzkości: ty zginiesz właśnie tak.

Hiper-Robociarz wychodzi. Czeladnicy czują pustkę:

Księżna:

Macie to, czegoście chcieli, co my, arystokraci, czuliśmy zawsze. Jesteście po tamtej stronie, cieszcie się.

Księżna wbiega na piedestał w stroju nietoperza. Scurvy jęczy z bólu. Księżna wygłasza przemówienie:

Ukorzcie się przed symbolem wszechmatry – czyli raczej suprapanbabojarchatu! (…) Mężczyźni babieją – kobiety en masse mężczyźnieją. Przyjdzie czas, że może zaczniemy się dzielić jak komórki, w nieświadomości metafizycznej dziwności Bytu!

Nagle wstaje chochoł. Zaprasza Księżną do tańca. Na Księżnę pada druciana klatka. Scurvy umiera z pożądania i tęsknoty. Wchodzi dwóch Panów. Każą przykryć klatkę z Księżną:

Do fufy z matriarchatem (…) Może matriarchat przyjdzie z czasem, ale nie należy robić z niego hałaśliwej jakiejś gaskonady zawczasu.

Panowie rozprawiają o absolutnym totalitaryzmie, o przemianie ludzkości w automaty. Pojawia się Głos Straszliwy, który zamyka dramat:

Trzeba mieć duży takt,

By skończyć trzeci akt.

To nie złudzenie – to fakt.

Dodaj komentarz