Utwór W chałupie pochodzi z cyklu Obrazki natury, w którym znalazły się wiersze z nurtu naturalistycznego. Poeta powrócił tymi lirykami do czasów swojego dzieciństwa. Wychowywał się na wsi, jego ojciec był analfabetą. Jan był jednym z czternaściorga dzieci Kasprowiczów. Poeta znał problemy polskiej wsi i doskonale potrafił wypunktować jej zaniedbanie i zacofanie. Problemem wsi było też jej wykorzystywanie i niechęć niesienia pomocy.
W najsłynniejszym wierszu z tego cyklu – W chałupie – podmiot liryczny stosuje lirykę pośrednią, narracyjną. W pięciu strofach o zbliżonej długości ukryty podmiot liryczny skupia się na opisie. Już pierwsza zwrotka to wyraźnie naturalistyczny obraz niszczejącej, starej „chałupy” i jej sprzętów. Liryczna relacja spleciona jest z opisem pogody – deszczu i nieprzyjemnego, silnego wiatru. Jedno i drugie przedostaje się do opisywanego miejsca:
W okna chałupy, zwrócone
Ku chmurnej stronie zachodu,
Bije i bije szaruga.
A kropla deszczu za kroplą
Wsiąka przez szybę stłuczoną,
Którą zapchano szmatami.
(…)
Wicher szparami wciąż wieje,
Że liść geranii i laku,
Co w poszczerbionych doniczkach
Na zgniłej stoją poręczy,
Gnie się i razem z szarugą,
Ze skrawkiem starej sukmany
I z kroplą deszczu, sączącą,
Zlewa swe dreszcze w dysonans
Nędzy.
Wydźwięk wiersza jest pesymistyczny także w kolejnych strofach. Sprzyja temu język. Słowa „dysonans nędzy” będą kończyć każdą ze strof. Znajdziemy w nich element brzydoty, zniszczenia, brudu. Interpretacja jest jednoznaczna również przez wielokrotne powtarzanie przez podmiot liryczny, że to co obserwuje, tworzy obraz nędzy.
W całym utworze nie znajdziemy rymów, jest on oszczędny w środki stylistyczne, choć pojawiają się oczywiście liczne epitety, podkreślające nędzny wygląd mieszkania i tragiczny los bohaterek lirycznych. Wyjątek stanowi powracająca, wyrafinowana metafora „dysonansu nędzy”. Istotna i najbardziej charakterystyczna jest technika naturalizmu, która w kolejnych dekadach będzie wykorzystywana w prozie, np. literaturze faktu, a także w filmach dokumentalnych.
W drugiej i trzeciej strofie podmiot liryczny rozwija opis wnętrza chałupy. Wszystko butwieje i gnije, we wnętrzu stoi zardzewiałe wiadro z wodą, świeci tylko jedna świeczka. Resztki po kolacji pozostałe na stole oraz obraz pończoch prezentują trudny los mieszkańców tego miejsca:
Na stole, w łyżce blaszanej,
Podpartej cegły odłamem,
Pali się knotek,(…)
Na ziemi woda we wiadrze
O zardzewiałych obręczach
(…)
Kartofel, łokciem zgnieciony,
Szare łupiny, solnica
I na dnie misy czerwonej
Resztki zgęszczonej polewki.
W małym piecyku żelaznym
Tleją się jeszcze iskierki.
(…)
I żółte światło poleją
Na mąką zaschły żurownik
I na zmoczone pończochy,
Które się suszą u brzegu.
W czwartej strofie pojawia się pierwsza mieszkanka chałupy – starsza kobieta, o której można powiedzieć, że dobrze wpasowuje się swoim wyglądem we wnętrze ubogiego, zniszczonego domu. Jest pomarszczona, przygarbiona, wyraźnie zmęczona, ma krótkie, czarne włosy. Gdy jakiś dźwięk przebudza ją z drzemki, można jeszcze dostrzec w jej oczach ślady dawnego piękna – jak się domyślamy utraconego w trakcie ciężkiego życia:
Tedy owedy, gdy wicher
Głośniej zadzwoni o szyby,
Budzi się z drzemki i oko
To rzuci ku drzwiom zamkniętym,
To znów, gdy słoma zachrzęści,
Błyśnie z ukosa w kąt izby,
Aż czoło w fałdy się zwęża.
Oko niebieskie, ostatnią
Paląc się jeszcze pięknością,
Tworzy z tołubem wyblakłym
I z lic bruzdami dysonans
Nędzy.
Druga bohaterka zdecydowanie wyróżnia się w całym dotychczas przedstawionym obrazie. Jest nią młoda, szesnastoletnia dziewczyna, przedstawiona w sposób bardzo zmysłowy. Opis jej krągłości oraz ust tworzy obraz erotyczny, zwłaszcza, że śni ona o cielesnej relacji z „paniczem z fabryki”. Pierwszy raz podmiot liryczny zwraca się też do czytelnika, chcąc bardziej przykuć jego uwagę. Stosuje tryb rozkazujący i wykrzyknienie: „patrzaj!”. Słowo „dysonans” jest najbardziej adekwatne w zestawieniu z ubóstwem, trudnym, codziennym losem osób mieszkających na wsi, z pięknym ciałem rozmarzonej, młodej kobiety:
Pod strzępem kołdry, na słomie,
Zasłanej zgrzebnej płachciskiem,
Szesnastoletnia śpi dziewka.
(…)
Czasem się w lekkim uśmiechu
Rozszerzą wargi czerwone:
Śni o paniczu z fabryki,
Co ją ukradkiem pochwycił
I udo przycisnął kolanem.
Patrzaj! ten uśmiech i sen jej
I pierś namiętnie wydęta
Łączą się w smutny dysonans
Nędzy.
Dysonansu – wewnętrznej niezgodności, można w tym wierszu doszukiwać się w płaszczyźnie wyobrażeń czytelnika o sielskości polskiej wsi w zderzeniu z prawdziwym obrazem, jakiego nie boi się przedstawić Kasprowicz. Niektórzy badacze dopatrują się w nim także brzydkiego obrazu chaty i niespodziewanej obecności pięknej dziewczyny jako symbolu witalności polskiej wsi, w której wciąż drzemie piękno, która żyje w nędzy, ale ma wielki potencjał by zrealizować swoje marzenia i wydobyć się z trudnego położenia.