Wraz ze wzrostem znaczenia miast i przemysłu, coraz częściej otacza nas beton, a na niebie widzimy anteny i dym z kominów fabrycznych. W myśl postępu często zapominamy, że zanim doprowadziliśmy do takiego rozrostu technologii, nasze życie w dużo większej mierze było zespolone z naturą i od niej zależne. Nie chodzi wyłącznie o najbardziej dosłowny wymiar symbiozy człowieka z przyrodą. Wielu twórców różnych epok, dopatrywało się w naturze również metafizycznego uczestnika naszego życia i świata, który ma na nie niebagatelny wpływ. Takie podejście można często znaleźć w literaturze romantycznej, w tym w utworach najwybitniejszego polskiego przedstawiciela tej epoki – Adama Mickiewicza.
Wczesna twórczość Adama Mickiewicza, w kwestii filozoficznej, opierała się na relacji człowieka z przyrodą oraz na wierzeniach ludowych. To połączenia sprawiało, że przyroda, w sposób tajemniczy i metafizyczny, stawała się personifikacją siły wyższej czuwającej nad ludzkim losem i porządkiem świata. Natura była więc swego rodzaju absolutem, podobnym do Boga, siłą, z którą trzeba się było liczyć i której nie wolno było nadużywać, ponieważ mogłoby się to źle skończyć. Namiastkę tego myślenia o rzeczywistości można odnaleźć w balladzie Świtezianka, w której to młody chłopak, który dopiero co wyznawał miłość swojej ukochanej, zostaje wystawiony na próbę lojalności przez bóstwo tytułowego jeziora. Próby tej nie przechodzi i jako wiarołomny kochanek zostaje wciągnięty w toń.
Również w balladzie Romantyczność akcja dzieje się na wsi która sama z siebie kojarzy się przecież z życiem w zgodzie i harmonii z naturą. Młoda dziewczyna szaleje po środku zbiegowiska, ponieważ twierdzi, że widzi swojego zmarłego kochanka. Stary mędrzec uznaje ją za obłąkaną, ponieważ nie wierzy w nic, czego nie da się zbadać w sposób zmysłowy. Prosty lud jednak, a w tym również i podmiot liryczny, stają po stronie dziewczyny, ponieważ wierzą, że w słowie „natura” mieści się nie tylko faun i flora miejsca, w którym się żyje, lecz również ogrom życia duchowego człowieka, którego istotnie nie da się zbadać metodami naukowymi, ale nie oznacza to, że tego wymiaru nie ma. Adam Mickiewicz, podobnie jak inni poeci epoki romantyzmu, stawia więc przyrodę na wysokim miejscu w uniwersalnej hierarchii.
Dużo bardziej dosłownie, ale niemniej istotnie, potraktował przyrodę w swoim wybitnym dziele, pt. Chłopi, Władysław Stanisław Reymont, polski noblista. Przedstawił on rok z życia wsi Lipce w drugiej połowie XIX wieku. Nieprzypadkowo był to akurat rok, ponieważ autorowi zależało na pokazaniu pełnego cyklu życia chłopów polskich, a ten regulowany był właśnie zmianami pór roku. Wraz z bohaterami chłopów więc widzimy jesienne zabezpieczanie pól i gromadzenie zapasów, zimowy odpoczynek, wiosenne zasiewy i letnie prace w polu, żniwa w pocie czoła. Życie na wsi toczyło się więc w bardzo określonym rytmie. Twardym i nieubłaganym, ale jednak dającym poczucie bezpieczeństwa, bo przewidywalnym. Z przyrodą trzeba było się liczyć, na przyrodę trzeba było uważać, niespodziewana powódź lub susza mogły pozbawić rodzinę plonów i środków do przeżycia kolejnej zimy.
Główny bohater powieści, Maciej Boryna, kiedy czuje już, że zbliża się jego śmierć, wychodzi w pole i na pół przytomny udaje, że dokonuje ostatniego zasiewu. Był tak mocno zżyty z przyrodą, ze swoją ziemią, że odszedł upadając właśnie w nią, czyniąc w ten sposób wielki symbol życia chłopa oraz szacunku, według którego życie ludzkie jest właściwie równoznaczne z istnieniem przyrody.
Jak widać na podstawie powyższych przykładów, przyroda w różnych epokach i w różnych czasach była w literaturze traktowana różnorako, ale zawsze podkreślany był jej ważny związek z życiem człowieka. To człowiek żył na warunkach dyktowanych przez przyrodę i musiał się do nich dostosować. Jeśli jednak żył uczciwie i pracowicie, nie musiał się martwić o swój dobrobyt. Jeśli natomiast towarzyszyły mu nieuczciwe pobudki, zawiść, nienawiść i żądza bogactwa kosztem innych ludzi – przyroda sama potrafiła upomnieć się o takiego człowieka.