Zwyczaje są jednym z nośników kultury i dziedzictwa. Ludzie, kultywując tradycje, spełniają wymagania społeczne, dostosowują się do przyjętych norm. Niektóre osoby lubią żyć zgodnie z konwenansami, na przykład szykując dwanaście potraw na wigilijny stół, jednak dla innych będzie to przykry obowiązek, którego nie chcą wypełniać i czują się zmuszeni przez społeczeństwo. Tradycje wywodzą się najczęściej z wierzeń lub dostosowania do aktualnych warunków, więc kontynuacja ich współcześnie nie ma podstaw czysto praktycznych. W mojej opinii są to niepotrzebne anachronizmy, których przestrzeganie zasłania relację i drugiego człowieka.
Ślepe przywiązanie do zwyczajów dotyczy najczęściej osób uważanych za dobrze wychowane, wywodzących się z elit społeczeństwa. Dla dobrze urodzonych rodzice mogą pozwolić sobie na zapewnienie nauki savoir-vivre’u. Nie każdy może sobie na to pozwolić, przez co uznaje się wtedy takiego człowieka za niegrzecznego, niedostosowanego do norm. Szansę na dobre wychowanie i obycie można uznać za przywilej. Gdy ktoś nie spełnia tych wymagań ciężej o awans społeczny jak w przypadku Wokulskiego, głównego bohatera „Lalki” Bolesława Prusa. Kupiec pochodzi ze szlachty, ale nie miał takich możliwości jak Izabela wywodząca się z arystokracji. Swoje wykształcenie musiał zdobyć ciężką pracą. Zgodnie z tym, co mówi w załączonym fragmencie pozytywistycznej powieści, nie chce stać się niewolnikiem tradycji. Nie chce, by postrzegano go jedynie przez pryzmat niezrozumiałych i niepotrzebnych dla niego konwenansów. Czuje odrazę i pewnego rodzaju pogardę wobec nierozważnych i całkowicie zaślepionych tym arystokratom. Chce się zabawić ich kosztem i patrzeć jak zwyczaje niemające żadnego logicznego uzasadnienia zajmują ich w stopniu wręcz komicznym. Panna Florentyna widząc zachowanie kupca galanteryjnego, zaczyna czuć się słabo, chociaż nie ma to w rzeczywistości wielkiego znaczenia. Wiele osób wywodzących się w powieści z wyższych sfer z pogardą odnosi się do wywodzącego się z niższej warstwy Stanisława, choć nie jest on przecież przez to gorszym człowiekiem. Poza panną Łęcką podobnie zachowuje się Baron Krzeszowski, który mimo starannego wychowania (jak można domniemywać po pochodzeniu) odnosi się do Wokulskiego w sposób lekceważący, potrąca go. Bezsensowne konwenanse prowadzą również do pojedynku obu panów. Krzeszowski przez nadmierne konwenanse został postrzelony w szczękę. Gdyby nie tradycja i potrzeba zakochanego, by bronić dobrego imienia wybranki serca, nie musiałoby dojść do tak nieprzyjemnej i niepotrzebnej sytuacji. Obraza barona nie była bowiem sprawą wielkiej wagi.
Przyjaciel Rzeckiego pod wpływem uczucia do Łęckiej również całkowicie poddaje się tym konwenansom, choć sam nie do końca dowierza, że zajmuje się takimi sprawami. By przypodobać się córce Tomasza. Zaczyna przywiązywać uwagę do sposobu ubrania i czy jest wystarczająco oficjalny, by spodobać się kobiecie podczas recitalu Rossiego. Jak można wywnioskować na podstawie dalszych losów bohatera, nie pomogło to w zdobyciu jej serca, a jedynie dało mu nadzieję i pogłębiło jego żal po utracie kobiety, gdy zdradziła go w drodze do Paryża.
Krytyka konwenansów i nadmiernej tradycyjności pojawia się również w utworach bardziej współczesnych z okresu dwudziestolecia międzywojennego, jak i powojennym. Witold Gombrowicz w „Ferdydurke” zauważa, że w ten sposób ludzie „przyprawiają sobie gęby”, czyli ubierają maski, by dostosować się do wymagań i oczekiwań społeczeństwa. Część takich „gęb” dotyczy właśnie tradycyjności. Józio w ostatniej części utworu zamieszkuje w Bolimowie, majątku ziemskim należącym do jego krewnych. Hurleccy są ziemianami, czego nie omieszkają podkreślać na każdym możliwym kroku. Można uznać to za parodię wzorców obecnych w literaturze polskiej, zwłaszcza majątku Sopliców w „Panu Tadeuszu”. Zosia, podobnie jak bohaterka epopei narodowej Adama Mickiewicza oczekuje na miłość i zajmuje się typowymi zadaniami szlachty. Zajmuje się wyszywaniem i innymi robótkami ręcznymi oraz chodzi na spacery, co zajmuje większość jej czasu.
Podobnie groteskowy obraz tradycji pokazuje Sławomir Mrożek w „Tangu”. Dramat pokazuje odwrócone role, gdzie to młodzi chcą powrotu dawnych zwyczajów, ponieważ ich rodzice je odrzucili. Anachroniczność ukazuje zwłaszcza akt trzeci, gdzie cała rodzina przebiera się w dawne, odświętne stroje (sprzątają nawet mieszkanie) i próbuje zrobić pamiątkowe zdjęcie ślubne. Śmieszność sytuacji polega na tym, że aparat nie działa, ale chcą tak zrobić, ponieważ tak trzeba i wypada. Pokazuje to, jak zwyczaje wywierają presję, która nikomu nie odpowiada, ale człowiek się do nich dostosowuje, bo tak wypada.
Zgodnie z przedstawionymi argumentami sądzę, iż zwyczaje w obecnej rzeczywistości są niepotrzebne. Kultywacja tradycji ma znaczenie w sytuacji kryzysowej, na przykład zaborów czy okupacji, by nie zatracić ducha narodowego. W obliczu pokoju, znaczenie tradycji zanika. Nadmierne przywiązanie do konwenansów gubi człowieka, który zawsze powinien być podmiotem rzeczywistości.