Osoba mówiąca wypowiada swój żal, wywołany z jednej strony świadomością nadchodzącej zmiany pory roku z jesiennej na zimową i upływem czasu, a z drugiej utratą kogoś bliskiego. Formułuje swoją wypowiedź jak skargę.
Buduje ją przy pomocy prostego języka, któremu jednak niezwykłość nadają przeplatane rymy żeńskie, zwłaszcza kunsztowne zestawienie słowa „liście”, użytego w dwóch różnych znaczeniach (diafora). Podmiot liryczny zdaje się mieć trudności z określeniem swojej sytuacji emocjonalnej, ponieważ w stosunkowo krótkiej wypowiedzi aż trzykrotnie używa porównań:
Brzozy są jak złote wodotryski.
Zimno jest jak w ostatnim liście.
A słońce jest jak ktoś bliski,
który ziębnie i odchodzi. Lecą liście…
„Ja” liryczne przywołuje obrazy pełni jesiennej przyrody, które są metaforą jego uczuć. Wychodząc od porównania brzóz do złotych wodotrysków, zwraca się w stronę zmiany tonacji, odnajdując podobieństwo pomiędzy chłodem obecnej pory roku a oziębłością uczuciową osoby, która otrzymała od niego list. Obraz zachodzącego słońca przywodzi mu na myśl stratę bliskiego człowieka, który gaśnie i odchodzi. Takie sformułowanie może wskazywać nie tylko na śmierć, lecz także wygaśnięcie uczucia, koniec miłości.
W wiersz ten wpisane jest symboliczne ujęcie czasu. Odnosi się ono do jego przemijalności, związanej z nim nieuchronności śmierci (czasem śmierci w takiej koncepcji jest zima) oraz powtarzalności, o czym świadczą następujące po sobie pory roku. Podmiot liryczny wydaje się akceptować taki stan rzeczy, stąd też można rozpatrywać jego wypowiedź zarówno w kategoriach optymistycznych, jak i pesymistycznych.
(z tomu Pocałunki, 1926)