Bunt jest nieodzowną częścią życia człowieka. Jest najczęściej związana z młodością, idealizmem, gdy ludzie czuja, że świat stoi przed nimi otworem. Jest on także związany z odpowiedzialnością i konsekwencjami, które niekoniecznie są przyjemne. Najczęściej rebelia zostaje stłumiona, a buntownicy są traktowani wyjątkowo wrogo. W literaturze również możemy znaleźć wiele przykładów, jak może skończyć się opór wobec władzy. Można odnaleźć je w przykładach z „Kordiana” Juliusza Słowackiego, „1984” George’a Orwella oraz „Zdążyć przed Panem Bogiem” Hanny Krall.
Okazanie oporu może nie zawsze skończyć się sukcesem, jednak pozwala na ukazanie bohaterstwa i społecznego zrywu, który doprowadzi do zmian. Czasami jedna osoba, która pokaże innym jasno swój sprzeciw sprawi, że zmiany się dokonają. W końcu, zgodnie z polskim przysłowiem, kropla drąży skałę. Nie sposób nie odwołać się tutaj do „Kordiana” Juliusza Słowackiego, gdzie tytułowy bohater sam przeciw wszystkim postanawia zabić cara. Choć inni spiskowcy z podziemi katedry św. Jana głosują przeciw, on (ukryty pod postacią Podchorążego) postanawia samodzielnie wyruszyć na Zamek Królewski. Zabójstwo nie kończy się powodzeniem (głównie z powodu przegranej bohatera z własnym Strachem i Imaginacją), jednak już będąc w więzieniu jego bliscy zapewniają go, że zostanie on zapamiętany. Jego bohaterstwo miało wybrzmieć w społeczeństwie jako coś ważnego, ukazać sprzeciw, by inni niezadowoleni poczuci, że nie są w tym odosobnieni.
Podobne sytuacje pojedynczego buntowania się przeciwko rzeczywistości zdarza się do dziś. W „Małej Apokalipsie” Tadeusz Konwicki pokazuje podobny scenariusz. Od dawna nic niepiszący pisarz ma dokonać samospalenia podczas przyjazdu Pierwszego Sekretarza ZSRR do Polski, pod komitetem centralnym, gdzie odbędą się różne uroczystości. Jego śmierć staje się elementem buntu, który ma przejść do historii i ukazać realny bunt przeciw władzy komunistycznej. Wątek ten prawdopodobnie był inspirowany historią Ryszarda Siwca, który dokonał takiego czynu pod koniec lat 60. XX wieku. Jego pobudki były bardzo zbliżone – był on działaczem antykomunistycznym i chciał w ten sposób ukazać swój sprzeciw, choć było to związane z odebraniem sobie życia.
Podobna historia została ukazana w reportażu Hanny Krall „Zdążyć przed Panem Bogiem”. Powstanie w getcie nie miało pokonać Niemców, a jedynie ukazać ich sprzeciw i zapewnić sobie godną śmierć. Wydarzenie to, co roku jest wspominane, a akcją kultywującą pamięć o tym wydarzeniu są organizowane przez muzeum Polin „Żonkile”.
Takie działanie może jednak przejść całkowicie bez echa i zostać zatuszowane przez władze. „Rok 1984” George’a Orwella opowiada o losach Winstona Smitha, który pracując w ministerstwie prawdy (które zajmowało się jak na ironię usuwaniem niewygodnych faktów z historii i książek) czuje obecność Wielkiego Brata wszędzie. W każdym domu znajdował się teleekran, który miał kontrolować zachowania wszystkich mieszkańców Oceanii. Ludzie nie kontrolują żadnego aspektu swojego życia, przez co stają się bezwolni. Najczęściej w ogóle się nad tym nie zastanawiają, po prostu funkcjonują w stworzonym przez Partię systemie. Winston również się z niego nie wychyla, chociaż jego zaaranżowane małżeństwo nie przynosi mu radości, a jego życie jest puste.
Wszystko zmienia się, gdy zaczyna pisać pamiętnik (co było zakazane, plewiono również tzw. myślozbrodnie) i zakochuje się w Julii, która daje mu zasmakować wolności – chociaż w kwestii seksualnej. Ich spotkania odbywają się w miejscu bez teleekranu, przez co pragnie odzyskać prawa, co skłania go do dołączenia do ruchu oporu. Okazuje się jednak, że O’Brien, który miał wprowadzić ich do Bractwa, w rzeczywistości był szpiegiem, który wydał jego ukochaną i niego samego. Byli poddawani torturom w ministerstwie miłości, wypleniano im z głowy myśli buntownicze przez oglądanie propagandy i elektrowstrząsy, co miało na celu wyprać mózgi. Działanie to zakończyło się sukcesem, co zostawia czytelnika ze smutną konkluzją, że działania Winstona w końcu spełzły na niczym.
Podobną sytuację można zobaczyć w filmie „Lot nad kukułczym gniazdem” w reżyserii Formana. Główny bohater grany przez Jacka Nicholsona udaje chorobę psychiczną i jako jedyny widzi, jak pielęgniarka Rachett traktuje pacjentów. Chce doprowadzić do buntu, a sam uciec ze szpitala. Zostaje on jednak złapany i spacyfikowany przez elektrowstrząsy. Jego próba zmiany sposobu traktowania innych chorych zostaje zapomniana, a wszystko wraca do poprzedniego porządku.
Podsumowując, bunt może wiązać się z trudnymi konsekwencjami. Nie zawsze będzie to łatwe i usłane różami, co jednak nie oznacza, że nie warto go podejmować. Choć często sprzeciw spotyka się z ostrą reakcją środowiska, może doprowadzić do realnych i ważnych zmian społecznych. Z tego powodu myślę, że nie warto całkowicie z niego rezygnować, zwłaszcza że różne formy oporu są również naturalną fazą rozwoju młodego człowieka i budowania jego odrębności. Warto jednak liczyć się z możliwymi skutkami działań.