Problematyka prawdy i fałszu jest jedną z najstarszych, jakie nurtują rodzaj ludzki. Już od starożytności wielcy filozofowie zadają sobie pytanie o to, co właściwie można określić mianem prawdy. Przez potoczne używanie tego słowa nie zdajemy sobie bowiem sprawy z ulotności samej koncepcji. Co gorsza, często sami tworzymy różne postprawdy, tylko dla własnej wygody. Upraszczamy sobie otaczający świat, czy nie chcemy go przyjąć w jego rzeczywistej formie. Tworzymy więc piękne złudzenie, które jednak przecież nie istnieje. Tym samym udowadniamy istnienie prawdy — rzeczywistego obrazu świata. Krajobraz ten jest jednak niezwykle okrutny, często przepełniony goryczą i zniechęcający. Można wręcz odnieść wrażenie, że zrozumiałe jest otaczanie się piękną iluzją. Chociażby dla uproszczonego rozumienia świata, albo ugłaskania dysonansu poznawczego. Jeżeli jednak prawda istnieje, a złudzenie jest iluzją, takie postępowanie to błąd. Zawsze bowiem należy kierować się rzeczywistym obrazem sytuacji. Nieprzyjemna prawda staje się tym samym lepsza od przyjemnego złudzenia. Aby udowodnić tę tezę, warto przeanalizować trzy przykłady z polskiej literatury: „Przedwiośnie” Stefana Żeromskiego, „Nie-Boską komedię” Zygmunta Krasińskiego oraz „Kordiana” Juliusza Słowackiego.
Stefan Żeromski w swoim „Przedwiośniu” połączył problematykę dorastania z przedstawieniem przejściowej formy odradzającej się Rzeczpospolitej. Tym samym nakreślił problem tworzenia się państwowości polskiej po ponad stu latach niewoli oraz młodego pokolenia, które musiało się odnaleźć w tym wielkim zgiełku historii. Ludzie pokroju Cezarego Baryki o Polsce słyszeć mogli jedynie z opowieści rodziców, którzy również pamiętali ją jedynie poprzez wspomnienia swoich protoplastów. Tym samym nie wykształcili w sobie emocjonalnego przywiązania do idei niepodległości. Dlatego właśnie Cezary bez entuzjazmu przyjmuje pomysł ojca o osiedleniu się w nieznanym mu kraju przodków. Po takim rozważenie sprawy mamienie przez niego syna wizjami szklanych domów wydaje się nieco mniej dziwne.
Piękna iluzja miała zachęcić Cezarego do powrotu na łono nieznanej ojczyzny, stworzyć z nią więź poprzez podziw. Niestety, kiedy Seweryn umiera, a chłopak poznaje prawdziwe oblicze powojennej Polski, jego kłamstwo działa odwrotnie. Kontrast opowieści o kraju powszechnej szczęśliwości i technologicznego progresu z kurnymi chatami i dziećmi bawiącymi się w błocie mocno uderzył Cezarego. To właśnie ten zawód, który czytelnik może wyczuć w pytaniu zadawanym nieżyjącemu ojcu, jest powodem, dla którego nie warto było karmić go złudzeniami. Nie są one bowiem prawdą i jako takie zawsze prędzej czy później się rozwiewają. Razem z ich obaleniem przychodzi zaś zawód, który boli bardziej niż powolne przyzwyczajenie do nieprzyjemnej prawdy. Kto wie, czy gdyby Cezary miał gdzie i do kogo wracać, nie uciekłby z Polski? Przecież zawiedziony jej widokiem oraz postawą ojca mógł osiąść na terytorium Rosji. Zapewne skończyłby wtedy jako kolejna ofiara komunistycznego systemu, co jeszcze bardziej pokazuje niszczycielską siłę kłamstwa.
Dla usprawiedliwienia Seweryna możemy jednak wywieść jego działanie ze szlachetnych intencji. Zapewne wiedział, że syn nie ma szans przetrwać w ZSRR i dlatego postanowił nawet nieuczciwym sposobem zatrzymać go w Polsce. Jest też jeszcze jeden powód, dla którego piękna iluzja Seweryna może nie być traktowana jako kłamstwo. Stary Baryka być może nie wierzył we własną bajkę o szklanych domach, ale wierzył w idee za nią stojącą — suwerennej, silnej i sprawiedliwej Polski. Tak rozumiane, jego słowa nie są wtedy mamieniem Cezarego, a próbą pokazania mu Polski poprzez pryzmat osoby kochającej wymarzoną ojczyznę.