Nigdy nie pomyślałabym, że znajdę się w życiu w tak trudnej sytuacji – samolot, którym leciałam, musiał awaryjnie lądować na pustyni. Chociaż ja i Pilot ocaleliśmy, pozostało nam tylko czekać na ratunek lub mieć nadzieję, że Pilotowi uda się naprawić maszynę. Nie spodziewaliśmy się, że spotkamy tutaj jakiegokolwiek człowieka, a tym bardziej małego chłopca, dlatego byłam w wielkim szoku, kiedy któregoś dnia w pobliżu zepsutego samolotu pojawiło się kilkuletnie dziecko.
Na początku myślałam, że chłopiec żartuje, ponieważ przedstawił się jako Mały Książę. Byłam przerażona, co dziecko robi samo na pustyni, gdzie trudno było przetrwać nawet dorosłym. Kiedy chłopiec opowiedział swoją historię, sytuacja stała się nieprawdopodobna. Podobno zamieszkiwał niewielką asteroidę, ale opuścił ją, aby poznać świat. Odwiedzał różne planety, dowiadując się więcej o ludzkości, aż w końcu trafił na ziemię. Teraz jego największym marzeniem było pojednanie z ukochaną Różą, która została na jego asteroidzie. Trudno było mi w to uwierzyć, jednak chłopiec opowiadał wiele szczegółów, a sam fakt, że znalazł i przetrwał na pustyni sugerował, że nie jest to zwyczajne dziecko. Zastanawiałam się jednak, jak Mały Książę zamierza wrócić na swoją asteroidę, skoro, aby się z niej wydostać, musiał wykorzystać odlatujące ptaki.
– Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych – odpowiedział Mały Książę. – Wrócę do mojej Róży, chociaż może mnie to naprawdę wiele kosztować.
– Jaki jest twój plan? – zapytałam, ale chłopiec zignorował moje pytanie.
Zauważyłam, że Mały Książę odpowiada na pytania, kiedy chce. O niektórych rzeczach nie chciał mówić i powoli otwierał się na innych.
Małemu Księciu często towarzyszył Lis. Zwierzę trzymało się jednak na uboczu i nigdy nie zbliżało się do mnie ani do Pilota. Któregoś dnia zapytałam o to chłopca, a on udzielił mi ciekawej odpowiedzi:
– Lis nie zbliża się, bo go nie oswoiliście. Nic w życiu nie przychodzi tak łatwo, ja spędziłem z nim wiele czasu, zanim mi zaufał.
Mały Książę, jak na dziecko, wyróżniał się wielką wytrwałością. Z czasem zaczęłam przywiązywać się do niego coraz bardziej i miałam nadzieję, że porzuci plan powrotu na swoją asteroidę i zostanie na Ziemi. Próbowałam przekonać Małego Księcia do swojego pomysłu, szczególnie, że Pilot przewidywał naprawę samolotu za maksymalnie kilka dni. Chłopiec nie zamierzał jednak zmieniać swoich planów, chociaż stawał się coraz smutniejszy.
– Obiecałem sobie, że poznam świat i wrócę do mojej Róży, nie mogę jej teraz zostawić – odpowiadał, mimo że miał łzy w oczach.
Opowiadałam Małemu Księciu o pięknych ogrodach różanych, które znajdzie w Polsce, kiedy zabiorę go ze sobą do domu. Moje słowa nie robiły na nim jednak wrażenia, odpowiadał, że żaden z kwiatów nie będzie taki, jak jego Róża, ponieważ tylko ją darzył uczuciem i oswoił.
Któregoś wieczoru zauważyliśmy, że Mały Książę rozmawia ze Żmiją. Był bardzo smutny, co zaniepokoiło mnie i Pilota. Nie chciał nam powiedzieć, co się dzieje. Coraz częściej wspominał jednak o Róży i o tym, że jest za nią odpowiedzialny. Przypominałam mu, że wciąż jest dzieckiem i nie ma obowiązku się nikim opiekować. Mały Książę jednak tylko kręcił głową i powtarzał, że Róża została całkiem sama, zdana na baobaby, zimny wiatr i inne zagrożenia. Obawiał się, że gdy dotrze na swoją asteroidę, jego przyjaciółki już nie będzie. Mały Książę podkreślił, że tylko więź z Różą nadaje jego życiu sens i odwiedził tyle miejsc, zanim zrozumiał, że jego miejsce jest na rodzimej asteroidzie.
Następnego dnia mieliśmy spotkać się z Małym Księciem przy studni. Biegłam tam z radosną wiadomością: Pilotowi udało się naprawić samolot. Z odlotem czekaliśmy tylko na chłopca, bo wciąż miałam nadzieję, że uda się nakłonić go, żeby nam towarzyszył. Niestety Mały Książę nie zamierzał zmienić zdania – pozwolił się ukąsić Żmii, a po chwili jego ciało zniknęło. Rozpłakałam się na ten widok, ale Pilot uspokoił mnie, że chłopiec z pewnością wrócił w ten sposób na swoją asteroidę.
Do dzisiaj wzruszam się, kiedy wspominam moje spotkanie z Małym Księciem. Jest mi przykro, że nasza znajomość tak nagle się zakończyła. Podziwiam jednak jego oddanie: postanowił, że wróci do swojej Róży i zrobił to, chociaż powrót na asteroidę wymagał poświęceń.