Autotematyzm rozumiany jako tworzenie o procesie twórczym stanowi jeden z najważniejszych motywów na przestrzeni epok literackich. Wena twórcza była postrzegana w różny sposób i sama sobie stanowi inspirację dla artystów. W wierszu Kazimierza Przerwy-Tetmajera oraz Tadeusza Różewicza można odnaleźć potwierdzenie tego założenia. Podmioty liryczne obu utworów w różny sposób postrzegają proces twórczy, przez co zestawienie to jest jeszcze ciekawsze.
Utwór młodopolskiego artysty nosi tytuł „Godzina tworzenia”. Należy rozumieć go w sposób metaforyczny jako czas, w którym inspiracja pozwala na stworzenie utworu. Opisuje więc proces od inspiracji do gotowego wiersza. Tadeusz Różewicz nie zatytułował swojego liryka, stąd określa się go incipitem (pierwszym wersem) „Próbowałem sobie przypomnieć”. Ma on także bezpośrednie połączenie z treścią, ponieważ opowiada o nienapisanym utworze, który chciał sobie przypomnieć. Poświęca temu procesowi wiersz. Incipit sugeruje od początku, że nie został on zakończony bądź był nieudany.
Wiersz napisany przez Kazimierza Przerwę-Tetmajera w 1891 ukazuje piękno układania utworu. Jest to w opinii podmiotu lirycznego „najpiękniejsza z wszystkich godzin życia”, które zdarzają się podczas trwania ludzkiej egzystencji. Pisanie poezji sprawia, że czuje się on szczęśliwy, natchniony. Jest to dla niego przeżycie na poziomie metafizycznym, na co zwraca uwagę w użytym porównaniu o rozpromienianiu duszy. Pierwsza strofa jest także rozbudowaną apostrofą do tytułowej godziny tworzenia. Zachwyca się on tym momentem, gdy przychodzi inspiracja i ma możliwość napisać coś nowego.
W kolejnej, drugiej z trzech strof sześciowersowych w utworze opisuje kształtowanie się wiersza. Myśl, którą można rozumieć jako natchnienie, przypływ weny, rozwija się ona „jak kwiat różany”, co pozwala na ubranie jej w słowa. Pokazuje piękno i niesamowitość tego procesu, który daje jedynie pozytywne uczucia. Przypomina to opis procesu pisania u Juliana Tuwima w wierszu „Rzecz czarnoleska”, gdzie również wena i możliwość tworzenia zostaje nacechowana w sposób pozytywny. Obaj autorzy, choć pochodzący z różnych epok, zwracają uwagę na to, jak cudowne jest pisanie. Widzą także udział nadprzyrodzonej siły podczas układania wierszy, która popycha artystę. Jest to zgodne z wizją wcześniejszą, romantyczną, gdzie autora postrzegano jako jednostkę wybraną, posiadającą szansę na widzenie więcej. Artysta stał tam przed ludem, jednak tutaj ciężko jednoznacznie określić stosunek poetów do roli twórcy w społeczeństwie. W młodopolskiej filozofii popularny był schopenhaueryzm, w którym jedną z trzech dróg do wyjścia z dekadentyzmu była właśnie sztuka, kontemplacja jej bądź tworzenie właśnie dla samego procesu. Tetmajer wydaje się realizować właśnie takie założenia w tymże wierszu.
Dla Różewicza nienapisany utwór staje się męką, wyrzutem sumienia. Pomysł, który narodził się w nocy (możliwe, że w czasie zasypiania, kiedy często głowa jest pełna pomysłów). Rano poeta nie mógł go sobie jednak przypomnieć. Zdaje sobie sprawę, że było to coś pięknego, prawdopodobnie coś, co stanowiłoby jeden z jego najpiękniejszych utworów. Nie pamięta już, o czym był, jednak prawdopodobnie „wiersz był […] / wierszem o sobie samym / jak perła / jest opisem perły / a motyl opisem motyla”. Za jego atut można uznać to, że utwór ten miał opowiadać o poezji, liryce, dzięki czemu był prawdziwy. W trzeciej, przytoczonej strofie Różewicz zostawia czytelnika z refleksją, jak bardzo utwór może opisywać inne rzeczy, i o ile jest wtedy autentyczny.
W zastosowanym przez siebie charakterystycznym wierszu różewiczowskim, pozbawionym znaków przystankowych, białym, oszczędnym w słowach, nadaje wenie jako sile tworzącej poezję cechy ludzkie. Podobnie jak ludzie, bywa kapryśna, nie zawsze zachowuje się zgodnie z wolą autora. Nie jest jedynie tworzywem, z którego to poeta kształtuje formę utworu, a oddzielnym bytem posiadającym wolę. Właśnie to pokazuje jej niezwykłość. Dobra sztuka musi samodzielnie się ukształtować, autor ma marginalny wpływ na to, jak ona wygląda. Różewicz prezentuje też inną wizję artysty, jako osobę nieszczęśliwą, zależną od być albo nie poezji. Los artysty skazany jest na cierpienie, proces ten wymaga dużo czasu i uwagi. Wyjątkowość twórcy jako jednostki obdarzonej weną staje się także jego największym przekleństwem, od którego chciałby się oderwać. Jak podkreśla, „niespokojny czekałem / na przemienienie / w słowo”. Nie chce na siłę tworzyć czegoś o zatraconym sensie, dlatego nigdy nie powstał. Utwór napisany pod przymusem, presją, staje się gorszy, zatraca swoją głębię, dlatego Różewicz nie decyduje się na ten krok.
Zestawione wiersze „Godzina tworzenia” i „Próbowałem sobie przypomnieć” skupiają się na autotematyzmie. Poeci w różny sposób podchodzą do zagadnienia, jakim jest twórczość. Proces ten dla Przerwy-Tetmajera jest czymś pozytywnym, pięknym, gdy dla Różewicza jest to cierpienie. Autorzy mimo przepaści czasowej (prawie 100 lat, dwie epoki literackie) poruszają te same tematy, co wskazuje na ich uniwersalizm. Współczesny artysta reinterpretuje jednak to zagadnienie, podchodzi do niego w nowatorski sposób. Przyjęło się traktować jednak tworzenie jako coś przyjemnego, dobrego, pozytywnego. Artysta w świadomości ogólnej traktowany jest jako pewnego rodzaju wybraniec, Różewicz zwraca uwagi na cienie tego naznaczenia.